piątek, 28 czerwca 2013

Trening skokowy | Stark Tower & The Key |

Stark Tower & Valentine
The Key & Ania        
Plac skokowy - Rosewood Ranch

Siedziałam na ogrodzeniu i czekałam na Valentine ze Stark Tower i Anię z The Key’em. Po kilku minutach usłyszałam stukanie i moim oczom ukazały się dwa rumaki i ich amazonki. Stark szła w pewnej odległości od ogiera, który i tak był bardziej zainteresowany cukierkami w kieszeniach swojej opiekunki. Dziewczyny wprowadziły konie na plac skokowy, a ja zamknęłam za nimi furtkę w czasie gdy wsiadały. Ponownie zajęłam moje miejsce i przyglądałam się koniom. Key machał głową sprawdzając wytrzymałość Anny, a Stark w miarę grzecznie poruszała się po pierwszym śladzie. Konie poruszały się w przeciwnych kierunkach by nie próbowały się doganiać. Obydwie amazonki wykonywały mało skomplikowane ćwiczenia na rozciąganie i uelastycznienie wierzchowców.

- Kłusem. - Powiedziałam bacznie przyglądając się ogierowi.

Stoi u nas od niedawna i ten trening był jego pierwszym. Po dodaniu impulsu przez Anię, bryknął, a potem ruszył kłusem machając głową. Dziewczyna zwolniła go do stępa i ponownie zakłusowała, ćwiczenia powtarzała dopóki nie odpuścił.
Zeskoczyłam z płotu i skierowałam się w stronę cavaletti rozłożonych mniej więcej na środku placu, rozłożyłam je tak by pięć drągów leżało płasko na ziemi.

- Zapraszam na drążki! - Zwróciłam się do Valentine, która spokojnie kłusowała na Stark.

Dzięki dodanym łydkom, klacz płynnie pokonała przeszkodę wysoko podnosząc kopytka. To samo zaobserwowałam w przypadku The Key'a. Pary zmieniły kierunek poprzez pół wolty i najechały na belki z drugiego najazdu. Wyszło równie dobrze. Podniosłam jedną stronę pierwszej belki i położyłam na specjalnym podwyższeniu. To samo zrobiłam z drugą stroną drugiego drąga, pierwszą trzeciego itd....
Rumaki musiały wyżej podnosić nóżki, ale nie było to dla nich problemem. Po dwukrotnym pokonaniu przeszkody zostawiłam tylko jeden drąg, który z dwóch stron ustawiłam na wysokość 25 cm.

- Skoczcie to z kłusa.

Stark mimo ogromnej chęci zagalopowania powstrzymała się i poprawnie przeskoczyła niewielką stacjonatę. Niestety Key nie był na tyle miły i wykonał dwie foule galopu tuż przez wybiciem.

 - Key jeszcze raz i zmień kierunek, Stark do stępa zmiana kierunku i skaczesz z kłusa gdy kasztanek zrobi to poprawnie.

Tym razem udało się, zarówno w jedną i jak i drugą stronę. Stark poradziła sobie tak samo dobrze jak poprzednio. W nagrodę konie otrzymały półtorej okrążenia stępem, w czasie gdy ustawiałam 40 cm przeszkody.

- Kółko kłusem, serpentyna o czterech łukach i galop z narożnika.

Stark prychnęła ostrzegawczo gdy Key bryknął jej przed nosem. Musimy popracować nad przejściami tego pana... Nie mniej jednak oba konie poruszały się rytmicznym galopem, po dwóch okrążeniach poprosiłam by wykonywały ósemki by poćwiczyć lotne zmiany nogi. Kiedy były rozgrzane skoczyły stacjonatkę z galopu, dostały chwilę przerwy kiedy tłumaczyłam amazonkom kolejność przeszkód, a potem Key zagalopował i rozpoczął swój treningowy przejazd. Miał mocne wybicie, nieco zbyt daleko od przeszkody, ale dawał radę. Lądowanie zawsze wychodziło dobrze, sam lot przebiegał jak najbardziej poprawnie. Do pokonania miał sześć przeszkód, wszystkie przeskoczył bardzo dobrze i ze sporym zapasem.

Stark zagalopowała i pędziła na pierwszą przeszkodę, stacjonatę. Val udało się ją zwolnić i skok został oddany bardzo lekko i ładnie. Klacz bez problemu przejechała prosty parkur, a na koniec spojrzała na mnie z miną "to wszystko? Ja chce skakać. Skaaakaaać!"

Podwyższyłam drągi o 20 cm, więc teraz wysokość przeszkód wynosiła 60 cm.

Na pierwszy ogień poszedł ogier, który ambitnie podszedł do sprawy i z wielką pasją wybijał się, a potem frunął nad belkami niczym pegaz. Lądował i gnał dalej chcąc uzyskać jak najlepszy czas, którego jak na złość nikt nie mierzył. A jestem pewna, że wypadł by niesamowicie.
Tower wypadła niewiele gorzej, również była szybka, ale  dokładnością się nie popisała. Ścinała zakręty i generalnie nie spodobał mi się jej przejazd chociaż nawet nie puknęła w drąg.

Konie odpoczywały w kłusie, gdy zwiększałam wysokość przeszkód do 80 cm.

The Key ruszył galopem i został pochwalony za ładne przejście ze stępa do galopu. Potem Anią zwoniła go i razem oddali ładny skok, potem były kolejne. W końcu na ostatniej przeszkodzie kasztan strącił belkę. Zwolnił do kłusa.

- Jemu na dziś wystarczy. Zmęczył się chłopak. Teraz wy. - Zwróciłam się do drugiej pary.

Stark poprawiła swoją kondycje, miałam nadzieję, że pojedzie jeszcze 100 cm. Póki co przefrunęła nad pierwszą stacjonatą, wyglądała jakby nic nie ważyła i unosiła się w powietrzu. Valentine próbowała jechać dokładniej niż poprzednio i starania opłaciły się, bo koń wyglądał dobrze. Skakała w pewnością siebie, nie denerwowała się i co najważniejsze  robiła to co kocha. Zakręty były ładnie wyjeżdżone, a koń wyginał się jak należy.

- To co, podnosić jeszcze?
- Tak, na spokojnie. - Odparła zielonowłosa i poklepała klacz kłusując na luźnej wodzy.

Przeszkody miały 100 cm, dla Stark nie był to szczyt możliwości, więc pewna siebie ruszyła galopem. Widać, że mimo lekkiego zmęczenia skoki są dla niej ważne, nie chciała też zawieść swojej amazonki. Całość pokonana bardzo ładnie, energicznie i bez błędnie.

Key stępował, gdy Tower jeździła kolejne okrążenia kłusem. W końcu i ona zwolniła do stępa. Poczekałyśmy kilka minut i otworzyłam bramkę, by konie mogły wyjechać. Poklepałam obydwa i odprowadziłam je do stajni. Kiedy Val zaniosła sprzęt Star, ja wyprowadziłam klacz na padok, chmury zwiastowały deszcz, chciałam by zdążyła się wytarzać i pochodzić luzem.

czwartek, 27 czerwca 2013

Oferty k/p

Ze względu na to, iż konie nie są jedynymi zwierzakami w RR proponujemy oferty naszymi:

-Psami
 psy:
suczki:
 Shania | golden retriever | - 300 hrs

-Kotami

koty:
kotki:


Nasz kot/pies + Twoja kotka/suczka = Twój potomek
Formularz 1)

-ksywka:
-adres stajni:
-kontakt:

-imię naszego kota/psa:
-"boks" waszej kotki/suczki:

[ tę część wypełniacie jeśli mam szukać potomka, skasuj nawias :]

-imię i płeć potomka:
-predyspozycje:
-inne wymagania:

Nasza kotka/suczka + Twój kot/pies = Twój potomek
Formularz 2)

-ksywka:
-adres stajni:
-kontakt:

-imię naszej kotki/suczki:
-"boks" waszego kota/psa:

tę część wypełniacie jeśli mam szukać potomka, skasuj nawias :]

-imię i płeć potomka:
-predyspozycje:
-inne wymagania:

Nasza kotka/suczka + Nasz kot/pies = Twój potomek
Formularz 3)

-ksywka:
-adres stajni:
-kontakt:

-imię kota/psa:
-imię kotki/suczki:

tę część wypełniacie jeśli mam szukać potomka, skasuj nawias :]

-imię i płeć potomka:
-predyspozycje:
-inne wymagania:


*Formularze składamy w komentarzach pod tym postem. 

OG. The Key | hann |


















| GALERIA

= Podstawowe dane =
Imię: The Key
Płeć: ogier
Matka: Tyra [ hann, nvirt. ] 
Ojciec: Giddy Up [ hann, nvirt. ] 
Data urodzenia: 22 kwietnia 2006r
Rasa: koń hanowerski
Wzrost: 165 cm 
Hodowla: -
Poprzedni właściciel: -
Predyspozycje: skoki | LL - L |, dresaż | L - P |, cross | easy

= Dokumenty =

= Opis =

Charakter: Koń ten jest obdarzany spokojnym i dość uległych charakterze w stosunku do ludzi, a dominującym dla innych koni. Key jest aniołem, który chce być ciągle głaskany i miziany, kiedy inny rumak podejdzie do zajmujących się nim ludzi, nasz kasztanek jest oburzony i kłapie zębami na przybysza. Nie raz boleśnie obchodził się ze swoimi kolegami, przez co jest wypuszczany na odległa pastwiska, by nie sprawiał kłopotów. Jednocześnie rozumiemy, ze taka postawa nie jest wskazana i próbujemy nauczyć go umiejętności dzielenia się i tolerowania innych zwierząt.

W stajni: Kiedy kasztanek przebywa w boksie nie sprawia problemów, je sobie siano, liże sól lub bawi się specjalnie przygotowanymi zabawkami. Gdy ktoś pojawi się na korytarzu rży próbując zwrócić na siebie uwagę i błaga o podrapani za uchem. W porze karmienia spokojnie czeka na swoją kolej, chyba, że miał ciężki dzień i jest naprawdę głodny. Należy czyścic go na dworze, w boskie za bardzo się wierci. Jeśli umieścimy go przy koniowiązie, zajmie się obserwacją widoczków, a my spokojnie pielęgnujemy jego błyszczącą sierść, zdrowe i mocne kopyta, czy piękny ogon. Key nie boi się wody, więc podczas kąpieli jest spokojny. Ba, on jest przeszczęśliwy! Uwielbia kiedy strumień wody łaskocze jego boki czy nogi.

Pod siodłem: To dobry koń dla zaawansowanych jeźdźców. Pozornie grzeczny konik, potrafi dać znać o swoich diablich rogach ukrytych gdzieś w rozczochranej grzywce. Nie gryzie przy podpinaniu popręgu, ale lepiej robić to w stępie, bo inaczej bardzo się nadyma. Podczas pierwszych 2-3 jazd pod nowym jeźdźcem bardzo dokładnie go testuje. W stępie usiłuje wyrywać wodze, chociaż to akurat występuje przy każdym chodzie… Odchodzi od ściany, skręca głowę na zewnątrz czy też zatrzymuje się nagle i ruszenie go wymaga nie lada wysiłku. Kiedy ktoś wzbudzi w nim szacunek, zaczyna się właściwa praca. Miło popatrzeć na The Key’a, który nawiązał z kimś więź i jest chętny do współpracy na czworoboku czy parkurze. Potrafi dać z siebie dużo, ambitnie podchodzi do każdego postawionego przed nim wyzwania. Rzadko wyłamuje, ale kiedy to zrobi, próba numer dwa przebiega wyśmienicie. Może nie jest najszybszy przez co czasem traci punkty w crossie, ale za to bardzo skoczny i odważny. Doskonały koń czołowy w terenie. Kiedy ma na sobie jeźdźca nawet nie myśli by kopnąć.

Na zawodach: Ciężko znosi podróże w przyczepie, nie jest baaardzo zestresowany, ale po wyjściu musimy mu dawać chwilkę na dojście do siebie. Ciągle rozgląda się i lepiej by w pobliżu była osoba, którą dobrze zna, czuje się wtedy lepiej.

  Dresaż: Bardzo niepokoi się na rozgrzewce. Wyrywa wodze, szarpie się, czasem bryka i pędzi na złamanie karku. Pierwsze zagalopowanie jest najgorsze, jeździec czuje się wtedy jak na koniu wyścigowym wychodzącym z bramki po otwarciu się drzwiczek. Trzeba długo galopować na wolcie by Key zrelaksował się i pokazać mu, że wszystko jest w porządku. Niezbyt komfortowo czuje się kiedy wokół rozgrzewa się kilkanaście innych rumaków, dlatego staramy się chodzić na jakiś padoczek czy pastwisko żeby tam w spokoju dogadać się z kasztankiem. Okrążenie wokół czworoboku jest decydujące, jeżeli jest już spokojny – będzie dobrze, jeśli odsuwa się od budki czy literek – może być różnie. Generalnie jednak wyczuwa powagę sytuacji i na czworoboku stara się ze wszystkich sił żeby wszystko wypadło jak należy. Ma ładne, sprężyste chody, które podobają się sędziom. Potrafi wykonać rysek perfekcyjnie, ładnie się składa i jest kontaktowy.

  Skoki: Jest nieźle. Po przyjeździe na miejsce zawodów jest zdenerwowany jak zawsze, wiadomo, rozgrzewka również nie wygląda najlepiej, ale pierwszy skok oddaje już bardzo ładnie i zazwyczaj na luzie. Co prawa rwie się na przeszkody, ale łatwo można go zwolnic czy nawet zatrzymać. Prawie nigdy nie wyłamuje, ale mimo wszystko trzeba mu podarować solidny impuls przed wybiciem.

  Cross: jak już pisałam, koń ten świetnie nadaje się do tego typu konkursów Jest odważny i skoczny, a także kontaktowy Nie boi się żadnej, nawet najbardziej  udziwnionej przeszkody. Uwielbia wodę, więc galop przez jeziorko jest dla niego nie lada frajdą. Na rozgrzewce trochę rozkojarzony, czekając na linii startu często wspina się i wierci dając znać „kiedy ja?! Kiedy ja?! Chce już biec!”.

Historia: Nie jestem pewna jaka jest jego przeszłość, ale sądząc po jego charakterze był wychowany w dobrej, chodź małej stajni. Może był tam jedynym koniem, przez to teraz jest rozpieszczony? To byłaby całkiem wiarygodna wersja. Do Rosewood Trafił 24 czerwca 2013 roku, Delicja podarowała go Rusce na urodziny. Rumak zaaklimatyzował się tu i już stał się ważną częścią naszej stajni. :)

= Potomstwo  [-] =

= Treningi i inne  [1] =
  1. Trening skokowy
= Osiągnięcia  [6] =
  1. III miejsce w skokach kl. L
  2. III miejsce w ujeżdżeniu kl. L na Hipodromie Sopy
  3. IV miejsce w skokach kl. LL
  4. VII miejsce w amatorskiej gonitwie ogierów na Hipodromie Raven
  5. VIII miejsce w amatorskiej gonitwie dresażowców na Hipodromie Raven
  6. X miejsce w amatorskiej gonitwie skokowców na Hipodromie Raven

wtorek, 25 czerwca 2013

Bilans

Początkowy stan konta: 1.000.000 hrs.
Aktualny stan konta: 1.018.000 hrs.

Marzec/kwiecień 2013:
+ 3000 hrs. [ zawody w Legacy Acres ]
- 4000 hrs. [ utrzymanie stajni ]

Maj 2013:
+ ...
- 5000 hrs. [ utrzymanie stajni ]

Czerwiec 2013:
+ 35.000 hrs [ sprzedaż: Black Moon | Delicious Stable |
+ 50.000 hrs [ sprzedaż Cargador Solar de Oro ]
- 2.500 hrs  [ kupno: Oranje | Delicious Stable | ]
- 5000 hrs  [ utrzymanie stajni ]

Lipiec 2013:
+  ...
- 50 000 hrs [ kupno: Coffey & Chili Con Carne | Champigne Stable | ]
- 6000 hrs  [ utrzymanie stajni ]

Sierpnień 2013:
+ ...

- ...

poniedziałek, 24 czerwca 2013

Załoga RR

Nasz wyspecjalizowany zespół do zadań specjalnych prezentuje się w następującym składzie:

Ruska: | pcha się na każdego konia |: pochodząca z Francji 24 latka o wielkich końskich ambicjach. Generalnie powinna siedzieć w WHK Lider, ale z pewnych powodów postanowiła działać na dwóch stajniach i nie dociera do niej, że to bez sensu. Bardzo przyjacielska, najchętniej przygarnęłaby pod swój dach cały virtual żeby żyć jak jedna wielka rodzina. Taaak, na razie skupia się na trenowaniu swoich rumaków, których mimo usilnych starań ciągle przybywa. Skupia się na hodowli koni sportowych, ale przede wszystkim zależy jej na stworzeniu wyjątkowego miejsca. Ma szczere nadzieję, że odnajdzie to w Rosewood Ranch... 

Valentine Bonnet | wyścigi, skoki, cross, ujeżdżenie |: Pseudonim: UFO, osiemnastoletnia kuzynka Ruski, którą główna bohaterka ściągnęła z rodzinnego kraju, którym jest Francja. Val ma zielone włosy [ farbowane, bez obaw...] i piwne oczy. Jest dość oryginalną osobą, specyficzny tęczowy strój i świetne podejście do koni. Jeździ wszystko od dresażu po wyścigi. Trenuje konie o każdej predyspozycji. Jej charakteru nie da się opisać, to skomplikowane ;D Taka optymistyczna wiecznie zamyślona osóbka, która ledwo mówi po angielsku, ale dzielnie uczy się tego języka. Kocha każdego konia, którego zobaczy. Nie zna pojęcia „czas”, ona żyje we własnym świecie, ale wyrabia się ze wszystkim. Nie ważne ile ma obowiązków, nie wiem co robi, ale zawsze wszystko jest dopięte na ostatni guzik. I dlatego właśnie Ruska tydzień spędziła przy telefonie na pertraktacjach z jej mamą, żeby dała jej rozpocząć tu pracę ;D Nie chcą jej w żadnej szkole [nie pytać], więc szybko stwierdziła, że woli od razu zacząć zarabiać najlepiej u swej ulubionej kuzyneczki Rusałeczki. No i jest :)

Anna Kowalska | ujeżdżenie, skoki, cross, pokazy |: panna Anna ma na koncie dwadzieścia trzy wiosenki. Posiada ciemne włosy kończące się w okolicach ramion oraz niebiesko szare oczęta. Nieoceniona pomocniczka przy ruskowych treningach, wszędzie jej pełno,ale nikt nigdy nie wie gdzie jest. Ciekawe zjawisko paranormalne potrafiące się teleportować [tak myślimy]. Ma dobre podejście do koni, szczególnie dobrze radzi sobie w skokach, toteż od kilku dni intensywnie zaprzyjaźnia się z Pamelą.

Sabina Okrucińska | skoki, cross, ujeżdżenie, western trail/pattern/pleasure, powożenie |: Sabina ma dwadzieścia pięć lat. Jest właścicielką długich, prostych włosów o barwie zbliżonej do zapalonej żarówki, a także niebieskich oczu. Bywa niemiła, ale generalnie łatwo się z nią zaprzyjaźnić. Lubi kiedy wszystko jest na swoim miejscu i każdy wie co ma robić, dlatego często wciela się w role pani Kapitan. W godzinach pracy męczy biednego Bad Signa proponując mu nowo poznane techniki relaksacyjne.

Dylan McDonald | wyścigi, skoki, ujeżdżenie |: pan makdonald farmę miał…No nasz pan McDonald nie ma farmy, ale za to ma przybory do sprzątania boksów. A to już dużo, tym bardziej  że wie jak zrobić z nich użytek. Zasuwa po stajni, a kiedy już skończy przenosi się na koński grzbiet i leci na tor, gdzie zdarza mu się trenować wyścigówki. Cechy charakterystyczne: włosy… ciemne. Znam sporo kolorów, ale tego za cholerę nie potrafię zidentyfikować. A no i brązowe oczy. Tak, jestem pewna, że są brązowe. Do tego ma poczucie humoru, strzela żartami niczym karabin maszynowy.

Harry Smith | wyścigi, skoki, western, wywożenie obornika na czas |: podobno mający dwadzieścia trzy lata młodzieniec, który ponad wszystko miłuje swoje prawo jazdy. Tak zwany hazardzista, jednak mama kazała trzymać mu się z dala od kasyna pod groźbą wyrzucenia pluszowego misia. Świetny trener wyścigówek, nieco gorszy… właściwie to dobrze idą mu tylko wyścigi. Nie mniej jednak jest stajennym na sześć z plusem.


Jessica Roney | skoki, cross, ujeżdżenie |: ma dziewiętnaście lat. Pochodzi z Wielkiej Brytanii, tam też uczyła się jeździć. Kiedy trafiła do Very dostała w przydziale konia, Clintona I [który niebawem pojawi się w RR] i od tego czasu są praktycznie nierozłączni. Jessy jest doskonałą amazonką, która może dogadać się z niemal każdym typem konia. Jest wyposażona w długie blond włosy z ciemniejszymi pasemkami i piwne oczy.

niedziela, 23 czerwca 2013

Trening skokowy | Stark Tower & Cosmic Charlie |

Stark Tower & Ruska
Cosmic Charlie & Amelia
Plac skokowy - Rosewood Ranch



Zjechałam na pobocze gdzie czekała na mnie Amelia, miałyśmy dziś poskakać.

- Dzień dobry! – Przywitała się siadając na miejscu pasażera.
- Cześć. – Uśmiechnęłam się i ruszyłam w stronę Rosewood. – Mam smutną wiadomość.
- Co się stało? – zapytała.
- Sprzedaliśmy Black Moona… Wiem, że go polubiłaś.
- No tak… Ale dlaczego?
- Biorę do siebie konie, którym chcę otworzyć furtkę do lepszego życia. Black był już „gotowy”.  Odjechał jako świetny sportowiec, który zasługuje na coś więcej niż rekreacyjna jazda dwa razy w tygodniu…
- Rozumiem…
- Wsiądziesz dziś na nasza nową klacz, Cosmic Charlie. Dobrze?
- Mhm…

Wiedziałam, że kiepsko to przyjęła. Kiedy dojechałyśmy na miejsce wyjaśniłam gdzie stoi kasztanka, a sama poszłam do domu by się przebrać. W kuchni siedziała Valentine i zajadała się frytkami.

- Hej. – powiedziała bez entuzjazmu.
- Coś nie tak?
- Nie, nic.

Spojrzałam na nią, ale nie miałam czasu na zabawę w psychologa, więc pobiegłam do swojego pokoju. Po minucie byłam już na dole, złapałam jabłko ze stołu i wyszłam na podwórko. Godzina 10, a już tak gorąco… Jedząc owoc zbliżałam się do pastwiska, na którym pasły się klacze. Miałam nadzieję, że na bramie znajdę uwiąz, ale jak wiadomo – nadzieja matka głupich. Na pomoc przybył Harry z lassem.
Stark Tower. Moja nowa ulubienica stała już w swoim boksie wcinając ogryzek, który podarowałam jej chwilę wcześniej. Była taka słodka, kiedy tylko widzę tego konia rozpływam się w marzeniach. Westchnęłam i poszłam do siodlarni by przynieść sprzęt Tower. Kiedy wszystko było przygotowane zaczęłam czyszczenie, poprosiłam też przechodzącą korytarzem Sabinę, żeby spojrzała na Amelię i w razie czego pomogła jej.
Kiedy moja niunia była już czysta, założyłam jej błękitny czaprak, podkładkę i siodło. Zaraz potem zajęłam się ogłowiem. Podpięłam wszystkie paski i otworzyłam boks.

- Możemy iść? – Pytanie to kierowałam w głąb stajni, gdzie powinien znajdować się boks Kosmicznej Charlie, zwanej przeze mnie Szarlotką.
- Chwilkę… Dobra!

Ruszyłyśmy w stronę wyjścia na dwór, Charlie spokojnie szła za swoja koleżanką. Prowadząc konie zmierzałyśmy na plac skokowy, gdzie wsiadłyśmy i zaczęłyśmy stępować. Zerknęłam na kasztankę, wszystko było w porządku.

- Wiem, że skoki nie są twoją ulubiona dyscypliną, ale myślę, że sobie poradzisz. – Pocieszyłam Amelię, której mina mówiła mi wszystko.

Tower poruszała się bardzo energicznie, była podekscytowana i chciała ruszyć galopem wprost na przeszkodę. To samo zaobserwowałam u Szarlotki. Dobrały się dwie wariatki, kochane wariatki. W stosunku do Stark musiałam być bardzo delikatna, klacz chętnie ganaszowała się i słuchała poleceń. Wykonałam dużą woltę, a potem przekątną stepem swobodnym. Następnie zebrałam ją i zwiększyłam tempo. Charlie również nie miała problemów ze złożeniem się, jednak widziałam jak bardzo niecierpliwi się i wręcz błaga o szybszy chód.

- Rób z nią dużo różnych figur, nie może się nudzić bo jej nie ogarniesz. – powiedziałam gdy mijałam się z druga parą.

Blondynka skinęła głową i zrobiła sporą woltę, potem ósemkę i serpentynę o trzech łukach. Ja także wyginałam Tower jak tylko się dało, chciałam by rozgrzała się jak najlepiej. Po jakimś czasie zakłusowałam, było to ładne przejście i energiczny chód. Stark mknęła przed siebie po pierwszym śladzie, dopiero moja cicha sugestia przekonała ją, że wcale nie musi pędzić na złamanie karku.  Cosmic także odkryła w sobie potencjał kłusaka, ale amazonka szybko zwolniła tempo. Krótkie wodze i dobry dosiad pomagały jej zapanować nad nadpobudliwą kasztanką.

- Dobrze wam idzie.  – Pochwaliłam je.

Wykonywałam dziesięciometrowe wolty w każdym narożniku, następnie zajęłam się ósemkami po całości. Tymczasem Amelia postawiła na wężyki i przekątne oraz zmiany tempa. Kiedy zajęła się pracą na woltach, wjechałam na pierwszy ślad. Na krótkich ścianach zbierałam konia, za to na długich poruszałyśmy się kłusem wyciągniętym. Obydwie poćwiczyłyśmy też przejścia.

Przyszedł czas na galop, jechałyśmy w różnych kierunkach, by konie nie próbowały się gonić. Zagalopowałam pierwsza, w narożniku na prawą nogę. Samo zagalopowanie było bardzo dobre, później Tower jakoś tam się poplątała i zwolniła do kłusa, nie chcąc mnie zawieść zagalopowała sama, jednak na złą nogę. Zrehabilitowałyśmy się poprzez lotną. Charlie miała bardzo ładne przejście, jednak trochę za szybkie tempo. Po okrążeniu szaleńczego biegu i kilku woltach, udało się ją opanować. Złożona poruszała się po pierwszym śladzie, Amelia co jak czas prosiła ją o woltę lub przejście do kłusa czy stępa. Obydwie klacze mają styczność z dresażem, więc nie było to problemem.

Zwolniłam do stępa i wyjęłam  telefon. Zadzwoniłam do Ani, która wraz z Dylanem miała nam ustawiać przeszkody. Po chwili obydwoje przybyli na plac i zrobili nam cavaletti. Na początek przejechałyśmy je kiedy były niskie, potem zwiększaliśmy wysokość. W końcu ustawili nam normalne przeszkody na wysokość 50 cm.

- Stacjonata, okser, krzyżak, stacjonata. Okey? – zwróciłam się do Amelii, która tylko uśmiechnęła się w odpowiedzi. – I pilnuj żeby za bardzo nie gnała. Będzie dobrze.

Kiedy stępowałam, Charlie ruszyła kłusem, potem wolnym galopem. Amazonka prowadziła ją na pierwszą przeszkodę, kiedy klacz zobaczyła ją – od razu przyspieszyła. Wybiła się z dużą siłą, Amelia straciła równowagę i wypadły jej strzemiona, choć dalej utrzymywała się w siodle. Okser został pokonany ze strzemionami latającymi gdzieś u boków siodła. Za to technika Cosmic była całkiem niezła. Potem ogarnęła się, tak samo jak jej amazonka i kolejne dwie przeszkody zostały pokonane bardzo poprawnie. Ania chwaliła ja, podczas gdy ja ruszyłam galopem ze stępa. Tower zorientowała się, że będziemy skakać, ale nie pozwoliłam jej na zbytnie rozpędzenie się. Odbiła się w dobrej odległości, wyciągnęła głowę przed siebie i wylądowała, po czym galopem biegła na kolejną przeszkodę. Pilnowałam by wszystkie dawane jej sygnały były czytelne, a cały parkur wykonany poprawnie. Okser, krzyżak i stacjonata wypadły tak samo dobrze. Tower skacze z energią odpowiednią do wysokości, ma dobre, silne wybicie i ładną technikę.

- Do 165 poproszę. – Uśmiechnęłam się do niezadowolonej Sabi. Pracować ! Też coś! Pff…

Po kilku minutach Charlie zaczęła swój przejazd. Amelia radziła sobie bardzo dobrze, dawała klaczy jasne komendy i pilnowała jej, chodź w przypadku kasztanki chodzi tylko o pokazywanie, którą przeszkodę ma skoczyć. Przyszła kolej na mnie i Stark Tower, klacz była już lekko spocona, więc te cztery przeszkody miały być ostatnim wysiłkiem na dziś. Zagalopowałam po skróceniu wodzy i skierowałam ją na stacjonatę, tuz przed przeszkodą dodałam impuls i klacz odbiła się z dużą siłą. Kiedy wylądowała obejrzałam się za okserkiem, musiałyśmy zrobić łagodny zakręt, gdzie zwolniłam ją, a później biegłyśmy już prosto na niego. Technicznie bardzo dobrze, więc pochwaliłam ją głosem i już jechałyśmy na krzyżaka. Z wolnego galopu, bardzo dobrze. Ostatnia przeszkoda pokonana została tak jak pozostałe, poprawnie. Poklepałam klacz po szyi, Stark parsknęła i machnęła głową w przypływie radości. Zrobiłyśmy sobie „rundę honorową”,  klacze poczuły się jak dumne rumaki, które właśnie wygrały złote medale olimpijskie! Zwolniłyśmy do kłusa, jechałyśmy w różnych kierunkach i wykonywałyśmy ćwiczenia na rozluźnienie. Potem dużo stępa i zatrzymałyśmy się po czym zeszłyśmy z koni. Już na placu zdjęłyśmy im siodła i rozwiesiłyśmy je na płocie wraz z mokrymi czaprakami.

- To do stajni. – Oświadczyłam z uśmiechem.

Byłam niesamowicie zadowolona z obu klaczek, choć wiadomo, Stark dostanie jedną marchewkę więcej…  Będąc już w boksie zdjęłam jej ogłowie, podarowałam kilka cukierków czosnkowych i wyszłam zamykając drzwi. W siodlarni spotkałam się z uśmiechniętą Amelią myjącą wędzidło. Kiełzno Tower wsadziłam do wiaderka z wodą.

- I co? Według mnie było świetnie!

- Oj tak. Może z Charlie dogadywałam się gorzej niż z Black Moonem, ale i tak ją polubiłam. Chyba skoki nie są takie złe.
- Pewnie, że nie są. Jutro możemy pojechać w teren dla rozluźnienia. Poznasz Galaxy’ego albo Oranje. No zobaczymy. W ogóle to przyjedziesz w środę?

- Taaak, teraz mogę być codziennie!

czwartek, 20 czerwca 2013

Trening skokowy | El Presidente & Stark Tower |

El Presidente & Veronika
Stark Tower & Ruska
Plac skokowy - Rosewood Ranch
Autor: Veronika :)


Wstałam dziś dosyć późno jak na siebie. Słońce mimo wszystko grzało zapowiadając baaardzo upalny dzień.
- Już 8?! - zdziwiona spojrzałam na zegarek. - Trzeba się zbierać. - pomyślałam i błyskawicznie zaczęłam się szykować do stajni.

Zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Ostatnio dostałam już ochrzan od lekarza, że mało jem... Zrobiłam szybko dwie kanapki, porwałam jakiś sok i poleciałam do stajni.
Konie powoli były wyprowadzane na pastwiska. Wypatrywałam Kasztanowego, ale nie było to trudne. Widząc mnie puścił się galopem w stronę ogrodzenia głośno przy tym rżąc.

- Uwielbiam tego konia, po prostu uwielbiam. - pomyślałam.

Po drodze do Prezka przywitałam się z całą załogą i poszłam do siodlarni wziąć sprzęt. Ściągałam już siodło z wieszaka gdy nagle do głowy wpadła mi myśl. Odłożyłam siodło i popędziłam po Prezka. Przywitał mnie rżeniem, na co ja odpowiedziałam malinowym smakołykiem. Zapięłam uwiąz i wyprowadziłam ogiera z pastwiska. Przywiązałam go do barierki obok Russ czyszczącą Towerkę, córkę Sheili i sama zabrałam się za czyszczenie.

Gdy Kasztanowy był już czysty, założyłam kask, ściągnęłam mu kantar i wskoczyłam na jego grzbiet. Trochę go zaskoczyłam, bo odwrócił łeb i patrzył przez chwile na mnie, ale posłusznie ruszył stępem do przodu w stronę ujeżdżalni.
Ruda z Tower już stępowały. Otworzyłam bramkę i weszliśmy do środka.

- Dopnij popręg, wskakuj i zaczynamy. - powiedziała Ruska.
- Hm.... Mogę mieć mały problem. - odpowiedziałam.

Dziewczyna odwróciła się, a ja uśmiechnęłam się. Russ ze śmiechem pokiwała przecząco głową.

- Vera, jeśli naprawdę nie stać Cię na sprzęt, to powiedz, kupię Ci, żebyście mieli na czym jeździć. - powiedziała lekko śmiejąc się i zaczęłyśmy stępować.

Po chwili Russ z Towerką zakłusowały. My zrobiliśmy jeszcze kółko stępa i również przeszliśmy do wyższego chodu. Zdziwiło mnie trochę to, że Tower w ogóle nie miała ochoty na brykanie, nie to co jej matka. Prez ładnie się zebrał, ale dzisiaj nie było to potrzebne. Dałam mu znak, aby trochę odpuścił, i tak też zrobił - wyciągnął lekko łeb to przodu. Za to Tower ładnie była zganaszowana i dosłownie płynęła po ujeżdżalni. Pokręciliśmy trochę wolt i po chwili przeszłyśmy do galopu.
Słońce grzało, niebo było błękitne, wiatr lekko rozwiewał włosy... Po prostu bajka! Koniom też taka aura pasowała, bo chodziły bardzo energicznie.

Chwyciłam się lekko za szyje mojego Championa i pozwoliłam mu się wygalopować, lecz nie za dużo. Tower również rwała do przodu, lecz Russ chciała zatrzymać tą energię na skoki i trzymała klacz.
Skręciłam na przeszkodę mieszczącą się na środku ujeżdżalni mierzącą koło 75 centymetrów. Prez podszedł do niej bez zarzutów z niezłym zapasem. Zrobiliśmy kilka fouli galopu i zatrzymałam konia, aby popatrzeć na skok Towerki i Russ. Przeskoczyły to wyśmienicie! Jak na tak młodą i niezbyt doświadczoną, w dodatku niejeżdżącą skoków klacz skacze wspaniale. Powiedziałam to Rusce, która po prostu uśmiechnęła się i poklepała klacz.

- To co dzisiaj robimy? - zapytałam.

Chwile siedziałyśmy na niecierpliwiących się koniach. Minęła chwila, zanim wpadliśmy na pomysł.

- Potęga skoku? - powiedziałyśmy jednocześnie i wybuchłyśmy śmiechem.

Russ zawołała Charliego, który miał podwyższać nam przeszkodę. Po chwili przyszedł i podniósł nam porzeczkę na metr. Russ zdecydowała się pojechać jako pierwsza. Towerka dosłownie przefrunęła nad przeszkodą. Ruda poklepała klacz i zjechała na bok.

Zagalopowaliśmy i ruszyliśmy na przeszkodę. Prez gnał na początku, ale zrobiłam woltę co trochę go zwolniło. Doszedł ładnie do przeszkody pokonując ją z niezłym zapasem. Pochwaliłam go i stanęliśmy obok przeszkody. Charlie ustawił na 110 i Russ wraz z Tower ruszyły. Przeskoczyły równie dobrze jak poprzednią przeszkodę. Tak samo było z Prezkiem. Charlie podniósł o kolejne 10cm i tak jak poprzednio - oba konie przefrunęły nad przeszkodą bezproblemowo. Charlie podniósł o kolejne 10 i było dalej cudownie.

W końcu doszliśmy do 150. Myślałam, ze Towerka skończy na 140, ale przeskoczyła to przepięknie! Przed 150 lekko się zawahała, ale Russ dodała impuls i klaczka skoczyła to bez nawet najdrobniejszego puknięcia.

- My już na tym skończyły. - powiedziała Russ czule klepiąc Tower.

Dla nas jednak to nie był koniec. Prez bez żadnego problemu przeskoczył 160, 170, 180 i 190, chociaż przy 190 miał lekkie zawahanie tak jak Tower przy 150, ale przeskoczył to jak dla mnie wyśmienicie. Byłam bardzo dumna z mojego Championa, ponieważ skakał dzisiaj po prostu... Wspaniale.
Stanęłam na przeciw Russ i Tower. Chwile się zastanowiłam, czy skaczemy dalej. Ja byłam za, Prez wątpię, żeby miał inne zdanie.

- To co mały, bijemy nasz rekord? - zapytałam klepiąc kasztanka.

Prez odpowiedział mi głośnym rżeniem i poparł moje zamiary, które teraz stały się nasze. Charlie podwyższył do dwóch metrów przeszkodę, a my ruszyliśmy galopem.

Podchodząc do przeszkody trochę się przestraszyłam wielkością przeszkody, ale wierzyłem, że nam się uda. Prez odpędził mój strach przyspieszając. Oddałam pełną kontrole bo wiedziałam, że mogę na niego liczyć. I tak też było - sam dobrze wybrał odskok i poszybował nad przeszkodą. Ucieszyłam się i klepałam z bananem na twarzy Prezka przez następne kilka fouli. Russ i Charlie też stwierdzili, że skok był bardzo dobry. No bo przecież my to Miszczowie! ;D

Dałam trochę odpocząć ogierowi bo zaraz miała być próba pobicia naszego rekordu - mianowicie skoczyć 2,05. Po 5 minutach stępa zagalopowaliśmy i skierowaliśmy się na przeszkodę. Nie miałam w ogóle obaw, że się nie uda, bo przecież mam najlepszego skoczka na świecie i zdania nigdy nie zmienię!
Pozostawiłam wszystko w nogach Kasztana. Odbił się w dobrym miejscu i wyskoczył jak najwyżej tylko mógł. Ja rozłożyłam ręce i poszybowaliśmy nad przeszkodą. Lądując ponownie chwyciłam się szyi ogiera i pogalopowaliśmy. Oczywiście, jak to Prez, strzelił sobie wesoło z zadu.
Obejrzałam się za siebie i nie zobaczyłam żadnego drąga leżącego na ziemi. A więc rekord pobity!

- Dobry chłopak! - powiedziałam do Prezka cały czas go klepiąc. Po okrążeniu podjechałam do Russ i Charliego. Ruska nic nie mówiąc po prostu przybiła mi piątkę i pochwaliła Prezka.
- To był fantastyczny skok. - podsumował Charlie.
- To wszystko zasługa tego Pana. - powiedziałam i jeszcze raz poklepałam Prezka, który odpowiedział mi rżeniem. - Mogę się założyć, że za niedługo i Tower będzie tak latać. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam na klacz.

Porządnie występowałyśmy konie i poszłyśmy w nagrodę dać je na pastwisko.


- Spisałeś się na medal. - powiedziałam i poklepałam Prezka, po czym wyszłam z pastwiska.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Teren | Oranje, Sharada, Sheila & Pamela |

Oranje & Ruska
Sharada &Valentine
Sheila & Charlie
*Pamela & Anna


- Wstawaj… - Szepnęłam do Charliego, który otworzył oczy i przyglądał mi się z uśmiechem. – Jedziemy do Rosewood.
- Jesteś pewna, że mi się chce?
- Oczywiście. W końcu jest już 6 rano.

***

Przyjechaliśmy do RR i od razu skierowaliśmy się do stajni. Valentine czyściła Sharadę, więc podeszliśmy do niej i przywitaliśmy się.  Weszłam do środka i oparta o ścianę miziałam pyszczek klaczy, podczas gdy Val czyściła jej kopyta.

- Tak sobie myślę… Może pojedziemy w teren?
- Mogę na niej ? – Od razu zapytała moje kuzynka.
- No dobra… Tobie dam Shi. – Uśmiechnęłam się do chłopaka. – A ja przygotuje sobie Oranje. Ktos jeszcze jest przytomny?
- Chyba widziałam Ann.
- To powiedź jej, że jeśli chce jechać z nami niech sobie siodła rumaka.

Zielonowłosa przytaknęła i wszyscy poszliśmy do masztelerki. Każdy wziął co miał wziąć i rozeszliśmy się do wierzchowców.  Ora jak zwykle była spokojna przy czyszczeniu, ale gdy wzięłam do ręki ogłowie zaczęła się buntować i prawie stanęła dęba w boksie.  W końcu uporałam się z gniewną kobyłą i wyprowadziłam ją ze stajni. Tam czekała już Val, której uśmiech nie schodził z twarzy ani na sekundę. Kiedy dołączył do nas Charlie na Sheili i Ania na Pameli ruszyliśmy stępem w kierunku lasu. Ja blondyn z tyłu, dziewczyny z przodu. Konie były podekscytowane, machały głowami rozglądając się, strzygły uszami i co jakiś czas parskały chcąc iść szybciej choć tempo było raczej konkretne.  Shi szarpała się chcąc sprawdzić na ile może sobie pozwolić. Cóż… na niewiele. Oranje była grzeczna, chociaż w stepie zazwyczaj udawała ułożona damę. Zabawa zaczyna się później.

Valentine przejęła dowództwo i zarządziła kłus. Po dodaniu impulsu Ora strzeliła kilka baranków, w widząc jak zasuwają Shara i Pam, popędziła przed siebie. Udało mi się wyhamować i nie wjechać w zad kasztance. Zrobiłam woltę i starałam się utrzymać klacz w odpowiedniej odległości.

- Powiedź mi dlaczego nie wzięłam rękawiczek ? –Mruknęłam niezadowolona.
- Wyrocznią nie jestem, kotku. – Odpowiedział nieco rozbawiony Charlie.
- Tak, tak… Nabijaj się kiedy cierpię, następnym razem dam ci innego konia.
- To nie wsiądę. – Zadowolony z siebie potruchtał do przodu. Wrócił po minucie i przeprosił…

Wjechałam na koniec, jechaliśmy wąską, leśną ścieżką prowadzącą na łąkę. Zbliżaliśmy się do gór, dlatego teren był mocno nierówny. Uwielbiam jeździć po takich pagórkach i dolinach, Oranje chyba także. Kiedy wjechaliśmy na łąkę, bez komendy ruszyliśmy galopem. Co prawda w moim przypadku było to rodeo, ale mniejsza o to… Pozwoliłam rudej na bryki, bo miała z tego niesamowitą frajdę, a póki co czułam się bezpiecznie. Lubię konie o szalonym temperamencie. Kiedy ochłonęła i zwolniła do szybkiego kłusa zobaczyłam jak Pamela dumnie przecina łąkę, podniosą głowa, rozdęte chrapy, pięknie wyeksponowane mięśnie. Koń arabski  w galopie, proszę państwa…

Holmes i Shi bezskutecznie usiłowali ją dogonić, blondyn odpuścił po kilkunastu sekundach i zwolnił tempo do spokojnego patataja. Tymczasem Val usiłowała uspokoić Sharę galopując na wolcie, mała była jednak uparta i wykręcała się w stronę matki, Sheili.

- Daj się jej wyszaleć! – Krzyknęłam ze śmiechem.
- Okey, ale w razie czego dzwonicie po karetkę…
Stopniowo oddawała jej wodze i powiększała kółko aż w końcu pozwoliła jej pobiegać za Pamelą i Anią, które wciąż biegały w te i na zad wyglądając jak dzieci na placu zabaw. 
- Berek! – Charlie z zaskoczenia dotknął mojego ramienia przejeżdżając obok.
- Idiota! – Zaśmiałam się i zaczęłam go gonić. Ora była o wiele mniej zwrotna od Shi, która ostre zakręty pokonywała jak łagodne półwoltki. Przynajmniej dwa razy byłam pewna, że zaraz wyląduje na ziemi, ale tak się nie stało.  Odpuściłam, a Charlie promieniał z radości! O tak, tym razem mógł się cieszyć!
- Ale ja się odegram!
- Taaa, jasne!

Uśmiechnęłam się i kłusowałam dookoła kilku zielonych krzaczków. Czekaliśmy aż Sharada przestanie ponosić Val, a kiedy już wróciły ruszyliśmy w stronę stajni. Jechaliśmy kłusem, Pamela i Shara, a potem my. Oranje była przeszczęśliwa, podobnie jak reszta koni. I ludzi.
Postanowiliśmy pojechać nieco dłuższą drogą by jeszcze rozstępować konie. Były mokre, więc kiedy tylko dojechaliśmy został roztarte słomą i wyrzucone na pastwisko. Było przed 10 więc temperatura utrzymywała się na poziomie „całkiem znośnie”.


Stałam oparta o ścianę stajni zaraz przy wejściu, trzymałam wąż ogrodowy, drugą ręką trzymałam zawór. Kiedy tylko usłyszałam znane mi kroki pana Charliego Holmesa odkręciłam kurek i oblałam chłopaka zimną wodą. Było mi bardzo wesoło dopóki ten nie zaczął się do mnie przytulać przy okazji wyrywając wąż i oblewając nas oboje. Nie mogłam oddychać ze śmiechu, aż w końcu polegliśmy. Dobre błoto nie jest złe, szczególnie gdy się w nim leży i chichra nie mogąc złapać tchu. 

niedziela, 16 czerwca 2013

Trening wyścigowy | Tea Biscuit & Bad Sign |

Bad Sign & Harry
Tea Biscuit & Dylan
Tor wyścigowy - Rosewood Ranch

Bad po raz pierwszy od kilku miesięcy miał odbyć trening z innym koniem. Do tej pory ćwiczył sam, żeby w przypływie agresji nie rozszarpał żadnego wierzchowca. W międzyczasie pracowaliśmy nad uspokojeniem go i przyszedł czas na ostateczny egzamin. Jego rywalem został Tea Biscuit, truchtająca oaza spokoju. W asyście Amelii weszłam do stajni ogierów, Harry i Dylan czyścili już swoje wierzchowce.

- Jestem ciekawa, jak zachowa się Sign… - Zbliżyłam się do boksu kasztanka. Ogier stał ze stulonymi uszami i spoglądał na szczotkującego go McDonalda.
- Pewnie postara się go solidnie dziabnąć. A podczas biegu… Chyba będę musiał go wstrzymywać, żadnego jego tempo nie jest wyzwaniem dla Biscuita.
- Pójdę na tor i przygotuję bramki. Powodzenia. – Uśmiechnęłam się i wraz z moją nową podopieczną ruszyłyśmy w kierunku naszego toru wyścigowego. 

Dzisiejszy trening był typowo wytrzymałościowy. Przynajmniej dla Bada…
Bramki stały na swoim miejscu, sprawdziłam czy wszystko gra i zajęłyśmy miejsce na trybunach. Reszta zajmie się Ania, która potrafi obsługiwać ten wynalazek…


Kiedy dwa wspaniałe ogiery pojawiły się na torze widziałam jak bardzo się różnią. Kasztanowaty Bad Sign był tak bardzo podekscytowany, że nauczył się wykonywać pasaże i piaffy. Próbował podgryzać swojego kolegę i widać było jak bardzo pali się do biegu. Gniady Tea Biscuit był całkowicie rozluźniony, zdarzyło mu się nawet ziewnąć i wyciągnąć głowę idąc na luźnej wodzy. Swojego towarzysza raczył zaciekawionymi i przyjacielskimi spojrzeniami znad grzywki. Ten pierwszy podjechał bliżej nas i rozpoczął rozgrzewkę. Wolty, półwolty, serpentyny… Wszystko by jak najlepiej przygotować konie do biegu. 

Kiedy obydwa rumaki były gotowe Ania pojawiła się znikąd i pomogła Harry’emu wprowadzić rudego do bramki. Tea Biscuit zrobił to sam, wiedział, że ta czynność zwiastuje cwał. Przygotowałam stoper i tabelki z czasami obydwóch koni z ostatnich kilku treningów. Widziałam, że Bad rzuca się na wszystkie strony, ale dżokejowi udało się doprowadzić go do porządku. Kiedy zadzwonił dzwonek i otworzyły się bramki, ogiery wybiegły galopem. Sign jak zwykle chciał wygrać już na starcie i popędziłby przed siebie, gdyby nie wstrzymał go jego jeździec. Mają to przebycia 2200 metrów. Biscuit trzymał się z tyłu, nie dalej niż długość za swoim rywalem. Tempo bardzo mu odpowiadało, to był rodzaj treningu, który lubił. Miewał dni kiedy także zasuwał na złamanie karku, jednak zdarzało się to niezwykle rzadko. Taka taktyka była specjalnością rudzielca, który usiłował ją zaprezentować podczas dzisiejszego treningu. Zupełnie nie rozumiał dlaczego każą mu biec wolno, jednak dopasował się do narzuconej prędkości.. Takie ustawienie zachowało się do pierwszego zakrętu. Bad zwolnił zrównując się z Tea, który gdyby biegł sam, mógłby przebyć całą trasę jednostajnym cwałem. Kiedy gniady zaobserwował tę zmianę postanowił się popisać i wypruł na przód tuż po płynnym pokonaniu zakrętu. Kasztanek był zaskoczony, był pewny, że to on jest najszybszą wyścigówką w stajni! Nie darował tego swojemu przeciwnikowi, zwiększył tempo stopniowo doganiając Tea Biscuita, mającego przewagę 1,5 długości. Wkrótce ogiery znowu pokonały zakręt biegnąc tuż obok siebie. Po nim Biscuit na chwilę przyspieszyć jakby zastanawiając się czy powinien biec szybciej, ale ostatecznie zrezygnował i zwolnił po 200 metrach.

Harry stopniowo pozwalał Signowi na szybszy bieg, z chwilą wjechania na ostatnią prostą odpuścił mu i dał sygnał „ rób co chcesz, stary”. Kasztanowaty ogier wiedział co robić, nastawił uszy i zwiększył tempo. Tea Biscuit, który również otrzymał taki sygnał, ciągle utrzymywał dawne tempo. Dopiero gdy rudzielec był długość przed nim zdecydował się zaatakować po sugestii dżokeja.  Dylan musiał dawać mu częste impulsy. Gniady szybko nadrobił dzielącą ich odległość, ale nie przestawał biec. Każdy jego mięsień był napięty, uszy skierowane do przodu, chrapy rozdęte… I ten błysk w oku zwiastujący przebudzenie.
Biscuit miewa chwilę, w których chce być najlepszy. Nie są to częste przebłyski, ale jednak istnieją gdzieś w jego świadomości. Teraz nastąpiła ta chwila, kiedy wygranie o jedną czy dwie długości było zbyt śmieszne. Chciał sięgnąć po coś więcej. Rozpędzał się z każdą chwilą. Zostało tylko 300 metrów, ale on ciągle zwiększał tempo. Zachowywał się jakby gonił niewidzialnego konia, który ciągle oddala się ku mecie. Biscuit postanowił go dogonić.

Zapomniany Bad cwałował przy bandzie pozbywając się ostatnich zapasów energii. Jego rywal był daleko z przodu, więc biegł już tylko dla siebie. Jednak nie rezygnował, starał się i wciąż walczył. 

Tea przekroczył linię mety z rewelacyjnym czasem! Kiedy temu leniuchowi uroi się jakieś wyzwanie, zrobi wszystko by je wykonać. Sign dobiegł dużo później, jednak nie liczyliśmy na nic lepszego. Postarał się i to jest najważniejsze, był świetny! 

Ja, Amelia i Anna pojawiłyśmy się na torze, chwilę później dokłusowały do nas dwie pary. 

- Był niesamowity! - Podeszłam do Biscuita, któremu zebrało się na przytulanki. 

Wsiadłam na niego na stepa, tak jak Ania na Bada. Postanowiłyśmy okrążyć tor w zastępie, tak by rudy jechał pierwszy. Jego duma ucierpiała i trzeba to było naprawić. Mojemu gniademu miśkowi nie przeszkadzało to, że jachał drugi. Cieszył, że z tego, że wszyscy go chwalą. 

Trening ujeżdżeniowy | Oranje |

Oranje & Ruska
Czworobok - Rosewood Ranch

Oranje przyjechała do nas dwa dni temu, przez ten czas sporo z nią spacerowałam i pokazywałam całe Rosewood Ranch. Była spokojna, zaczęła wychodzić na padok  zaprzyjaźniła się też z Silver Elle i Sharadą.
Było po piętnastej kiedy ze sprzętem i szczotkami zjawiłam się przy jej boksie. Dość szybko uporałam się z zaklejkami, siodłanie poszło nieco gorzej. Przy zakładaniu ogłowia zadzierała łeb w górę, musimy ja tego oduczyć.

Wyprowadziłam ją na czworobok i ustawiłam odpowiednią długość puślisk po czym wsiadłam.  Ora „westchnęła” i skierowała jedno ucho w moja stronę. Zaraz potem przyłożyłam łydki do jej boków i delikatnie ściągnęłam wodze. Del powiedziała, że lubi sprawdzać nowych jeźdźców, toteż byłam zdecydowana i stanowcza. Najechałam na pierwszy ślad i pilnowałam by szła żwawo.  Konik pomachał głową, ale szybko przestał planując manewry na zakłusowanie. Po jednym okrążeniu dociągnęłam popręg i zaczęłam robić wolty przy A i C. Najpierw dwudziestometrowe, potem dziesięcio. Zmieniłam kierunek przez przekątną i wykonywałam niewielkie wolty w każdym narożniku.  Oranje była spokojna, słuchała mnie i chętnie szła do przodu bez ociągania. Puknęłam ją łydkami i wypchnęłam, wtedy bryknęła dwa razy i ruszyła dzikim galopem. Odchyliłam się i miarowo ściągałam wodze uspokajając ją głosem, zwolniła do stępa jakby nie znała chodu pośredniego.  Kiedy wyglądała na ogarnięte spróbowałam ponownie, tym razem czekało mnie prawdziwe rodeo. Oranje jak szalona krowa rozbijała się po czworoboku. Doprowadzenie jej do normalności zajęło mi więcej czasu niż poprzednio, ale chyba zrozumiała, że nie mam zamiaru ewakuować się z siodła. Nawet awaryjnie. Obrała inną taktykę, po zakłusowaniu pełzła niczym ślimak udając, że biegnie. 

Wzięłam głęboki oddech i dodałam jej mocniejszy impuls, który powtarzałam co kilka sekund. Klacz poruszała się sprężystym chodem z ładną akcją kończyn. Zganaszowała się przestając spiskować przeciwko mnie. Na krótkich ścianach anglezowałam, na długich jechałam ćwiczebnym. Co jakiś czas robiłam wolty różnej wielkości.  Pochwaliłam konia po świetnie wykonanej serpentynie z trzema brzuszkami. Nie chciałam jej przemęczać, więc kiedy rozkłusowałam ją już w dwóch kierunkach poprosiłam o galop w narożniku na prawo. Dwa razy powtarzać nie musiałam…

Chociaż myślałam, że ruda popędzi przed siebie z prędkością światła, tymczasem ona jak gdyby nigdy nic płynnie przeszła w galop ciągle mając ładnie ustawioną głowę i pracujący zad. Miała wydatny chód, ale jazda na niej była czystą przyjemnością. Nie szarpała i nie buntowała się, chyba wyjaśniłyśmy już sobie wszystko co do joty. Po jednym okrążeniu zmieniłam kierunek przez przekątną z lotną zmianą nogi.  Kolejne okrążenie przejechałyśmy bez zarzutów. Jako, że jest była to jej pierwsza jazda od bardzo dawna, nie planowałam ćwiczyć programów, a jedynie rozkłusować i rozstępować Orę.

Stępowałam na luźnej wodzy, klacz opuściła głowę i parskała co jakiś czas. Minęło 10 minut, więc delikatnie pociągnęłam na wodze, zatrzymała się więc poklepałam ją po szyi, a potem zeskoczyłam na ziemie. Wtedy jeszcze ją wygłaskałam i ruszyłyśmy w stronę bramki, a następnie do stajni. Zdjęłam sprzęt i przeciągnęłam szczotką jej sierść. Dałam jej marchewkę i szepnęłam kilka słów podziękowania. Spisała się znakomicie!

Odniosłam rząd do siodlarni, umyłam wędzidło, a czaprak wyniosłam na dwór i powiesiłam na płocie.

sobota, 15 czerwca 2013

Hipodrom RR

Rusce się nudziło... Tak, od tego się zaczęło.
Postanowiłam zapisać moje koniska na jakieś zawody, szukam hipodromów, i szukam, i szukam... Ciężko było znaleźć coś działającego, lub oferującego zawody dla koni, którymi dysponuje Rosewood. Wpadłam na genialny plan "Założę swój własny hipodrom!". Co prawda, już taki mam, ale na onecie, który mi ostatnio nie chce działać. Poza tym chciałam zacząć od nowa.

Tak powstał...


Aktualnie trwają zapisy na skoki, zapraszam! :)

KL. Cosmic Charlie | KWPN |
















| GALERIA

= Podstawowe dane =
Imię: Cosmic Charlie
Płeć: klacz
Matka: Kalahari | WHK Shagya 
Data urodzenia: 22 marca 2007r.
Rasa: KWPN
Wzrost: 166 cm
Hodowla: Chocolate Stable
Poprzedni właściciel: Delicious Stable
Predyspozycje: Ujeżdżenie | P |, cross | easy

= Dokumenty =

= Opis =

Ogólnie: Klacz jest bardzo energiczna, wytrzymała i odważna. Towarzyszy temu spokojny charakter i przyjazne nastawienie. Charlie uwielbia zabawy z człowiekiem, a kiedy wymagają biegania jest w siódmym niebie! Czasami nieco ją ponosi i przypadkowo przewraca opiekuna lub nadwyręża jego wiarę w przeżycie spokojnego poranka, jednak w stosunku do dzieci i małych zwierząt zachowuje się jak łagodna owieczka. Chce być głaskana, miziana, tulona, karmiona i traktowana jak przyduży piesek. Nie ma z nią większych problemów przy czyszczeniu czy zakładaniu sprzętu. Czasami się wierci, bywa niecierpliwa, ale stara się i widać, że nie chce zawieść opiekuna. Większość czasu spędza na pastwisku, na które wręcz ciągnie nas galopem. W boksie zachowuje się grzecznie i w spokoju wcina sianko czy też wygląda przez swoje okno.

Historia: Klacz urodziła się w nie wielkiej stajni, tam w wieku 3 lat została zajeżdżona.  Właściciel stajni bardzo lubił Cosmic Charlie, ale wkrótce oddał całą stadninę swojej córce i to ona decydowała o wszystkim. Sprzedała Charlie, ponieważ chciała kupić dobrego konia ujeżdżeniowego,  a nie było miejsca i czasu na zajmowanie się rudzielcem.  Klacz trafiła do Chocolate Stable, które niedługo później oddała ją Delicious Satble. Po krótkich pertraktacjach Cosmic trafiła do Rosewood zajmując miejsce swojej koleżanki, Silver Elle, która trafiła do Delicji.

Pod siodłem: Skupiona na jeźdźcu i zadaniu, które ten jej narzuci. Jest kontaktowa, od razu po ułożeniu się w siodle jest zganaszowana i chętnie idzie do przodu. Raczej nie trzeba jej popędzać, chyba, że ma gorszy dzień i trochę się leni. Nie przepada za stępem, jest o wiele szczęśliwsza ruszając kłusem, dlatego jej chody są energiczne i sprężyste. Uwielbia skakać! Kiedy odbija się od ziemi… Jest niesamowicie zadowolona gdy idziemy na plac. Przy tym stara się być grzeczna, dlatego często zmienia tempo i przebiera nogami w miejscu. Bywa, że za bardzo rozpędza się przed przeszkodą i ciężko ją utrzymać. Na zakrętach nie zwalnia, a lubi je ścinać, więc zawsze jest ten strach „wywalimy się czy się nie wywalimy, oto jest pytanie!”… W ujeżdżeni spisuje się równie dobrze. Lubi to, bo może wykonywać różne figury nie nudząc się jazdą po kółku… Niby jest to dobry koń dla początkujących, ale rekreacja nudzi ją na tyle, że zaczyna jej odbijać. Płoszy się lub bryka.

Wobec innych koni: Jest dominująca, ale woli ni wtrącać się w tą całą bijatykę w trakcie wybierania przywódczyni stada. Owszem, zdarzy jej się dziabnąć koleżanką lub zadać kopa, ale to rzadkie i tylko wtedy gdy zacznie inny koń. To takie ostrzeżenie „ej, będę miła dopóki mi nie podpadniesz!”.

= Potomstwo  [-] =

= Treningi i inne  [5] =
  1. Trening skokowy 
  2. Trening skokowy
  3. Trening crossowy
  4. Teren
  5. Rajd – Kostaryka | 1 | 2 | 3



= Osiągnięcia  [7] =
  1. I miejsce w zawodach pływackich na Hipodromie Rusałka
  2. II miejsce w crossie easy na  Hipodromie Lider
  3. II miejsce w crossie easy na  Hipodromie Lider
  4. III miejsce w ujeżdżeniu kl. L na WHK Shagya
  5. IV miejsce w amatorskiej gonitwie klaczy na Hipodromie Raven
  6. V miejsce w Naj klacz na Hipodromie Lider
  7. V miejsce w amatorskiej gonitwie skokowców na Hipodromie Raven

piątek, 14 czerwca 2013

Przyjazd kl. Oranje


Wyszłam ze stajni z zielonym uwiązem, Charlie czekał już w samochodzie z przyczepą. Jechaliśmy po Oranje, którą dostałam na okres próbny. Jeśli się sprawdzimy, będę mogła ją kupić.  Wsiadłam do srebrnej toyoty i nawet nie skomentowałam tego, że jestem jedynie pasażerem. Blondyn z zadowoloną miną odpalił pojazd i ruszyliśmy.
Ruda przyjechała dwa dni temu i stała w małej prywatnej stajni by przystosować się do klimatu. Delicja, która dotychczas zajmowała się klaczą, dzwoniła średnio co 20 minut i upewniała się, czy cała akcja przebiega bez komplikacji. Dojechaliśmy na miejsce i raz dwa zapakowaliśmy kobyłkę. Oranje poznałam jakiś rok temu w WHK Shagya, kiedy to Troja i Kate wytrzasnęły ją niewiadomo skąd.  Spodobała mi się.

***                                                                                                                       
                        
Wjechaliśmy na podwórko, od razu wyskoczyłam z samochodu i otworzyłam klapę przyczepy. Weszłam do środka i odwiązałam ją po czym wyprowadziłam na zewnątrz.  Ora ciekawsko rozejrzała się i zarżała nawołując inne konie. Na reakcje nie czekała długo, już po kilku sekundach odpowiedziało jej rżenie kilku klaczy, które spędzały poranek na pastwisku koło drogi wjazdowej.

-Spodoba ci się tu… - Pogłaskałam ją po czole. –Długo zostajesz? – Zapytałam Charliego, który poklepał rudą po łopatce i wyszczerzył się.
-Nie pozbędziesz się mnie. Mam wolne.
-Nie wiem jak dam radę z tobą wytrzymać.
-Przesadzasz. – Przytulił mnie.
-Chodź, zaprowadzimy ją do boksu.


Kiedy Oranje  weszła do nowego lokum, obwąchała wszystko bardzo dokładnie. Dopiero po kilku minutach zajęła się sianem.  Staliśmy oparci o drzwi i wsłuchiwaliśmy się w dźwięki, które wydawała znajdując ukryte kawałki marchewek.  Miejmy nadzieję, że to będzie udana współpraca. 

KL. Oranje | hol |















| GALERIA

= Podstawowe dane =
Imię: Oranje 
Płeć: klacz
Matka: Crazy Lallipap  | WSKS Trax
Ojciec: Luxury Love  | WHK Lider
Data urodzenia: 7 lipca 2005r. 
Rasa: koń holsztyński
Wzrost:  163 cm
Hodowla: WHK Shagya
Poprzedni właściciel: Delicious Stable
Predyspozycje: ujeżdżenie  | L-P |

= Dokumenty =
Bonitacja
Rodowód
Licencja na krycie / hodowlana
Tabliczka na boks

= Opis =

Historia: Jako źrebię dużo czasu spędzała na pastwisku w towarzystwie innych klaczy ze źrebakami. Zajeżdżona w wieku 3 lat, rozpoczęła trening skokowy. Orani nie miała żadnych możliwości w tej dziedzinie i nie pałała miłością do skakania. Kolejną próbą było ujeżdżenie, czyli jej aktualna dyscyplina. Tutaj spisuje się znacznie lepiej i radzi sobie w zawodach. Są to niskie klasy, ale klaczy to nie przeszkadza. Urodzona w WHK Shagya, kiedy Troja i Kate odeszły przekazały klacz Delicji, w Delicious Stable. Kiedy Ruska zorientowała się, że ruda holsztynka została wystawiona na sprzedaż, nie wahała się ani chwili. Del zdecydowała się sprzedać ją do Rosewood Ranch, zobaczymy jak potoczą się nasze wspólne lody. Mamy nadzieję, że klacz nabierze doświadczenia, a nasza współpraca będzie udana. 

Charakter: To stosunkowo uparta klacz o mocnym i stanowczym charakterze. Nie ma z nią większych problemów, choć zdarzają się sprzeczki podczas zakładania sprzętu. Zadziera głowę przy zakładaniu ogłowia i podgryza kiedy podciąga się popręg. Czyszczenie przebiega bez zbędnych rewelacji, Ora stoi spokojnie i pozwala nam na wszystko. Nie kopie, czasami szczerzy zęby. Nie potrafi zbyt długo stać w boksie, codziennie musi wybiegać się na pastwiku. Spędza tam kilka godzin bawiąc się z reszta klaczy. 

Na padoku: Rusza do galopu zaraz po wejściu na wybieg, jednak jest na tyle pojętna, że szybko rezygnuje. „Bo po co się męczyć?”. Łatwo nawiązuje kontakt z innymi końmi, nie wszczyna bójek. Czasami tylko jest zbyt nachalna i reszta ją odpędza. Jest raczej dominująca, chodź nie zależy jej na objęciu przywództwa. Woli zajmować się swoimi sprawami. Uwielbia towarzystwo, im więcej koni na padoku tym jest szczęśliwsza.

Hodowla: Nie ma jeszcze zasług w tej dziedzinie.

Pod siodłem: Jest uparta i krnąbrna. Już na początku trzeba dać jej do zrozumienia, że chce się współpracować i być przywódcą. Zawsze sprawdza jeźdźców serią bryków, wygląda to tak jakby znalazła sobie grę: Co zrobić żeby koleś na moim grzbiecie zleciał. Potem przygląda się i ocenia jak jej poszło… Kiedy ktoś się z nią zgra może szczyty zdobywać i Orani jest o wile grzeczniejsza. Kiedy ona i jeździec wyjaśnią sobie podstawowe zasady, bardzo łatwo ją sobie ułożyć. Od razu się ganaszuje, porusza się sprężystymi chodami i wyczuwa najdrobniejsze sygnały. Jest dobrym koniem dla osób, które jeżdżą dobrze, ale nie najlepiej. Taka faza pośrednia. Bardzo dobrze czuje się w terenie, ale nie można narzucać jej zbyt szybkiego tempa. Mało wytrzymała, ale za to bezproblemowa. Nie ma problemu z zatrzymaniem się z pełnego galopu, nie ściga się z innymi końmi bez wyraźnej zgody jeźdźca, o poniesieniu nie ma mowy. 


Na zawodach: Jazda w przyczepie jest dla niej dość stresującym przeżyciem przez co po dojechaniu na miejsce zawodów jest poddenerwowana. Taki stan towarzyszy jej jeszcze na rozprężalni, czasami nawet przy wjeździe na linię środkową. Wtedy rozgląda się, strzyże uszami i przygotowuje się do odskoczenia w razie pojawienie się jakiejś koniożernej rzeczy. Przy zatrzymaniu zbiera się do kupy i z każdym kolejnym elementem jest coraz pewniejsza. Pierwszy przejazd często oceniany jest dość nisko, drugi wypada znacznie lepiej. Oczywiście zdarzają się dni, kiedy już pięć minut po wyjściu z koniwozu jest zrelaksowana. 

= Potomstwo  [-] =

= Treningi i inne  [3] =
  1. Przyjazd do Rosewood
  2. Trening ujeżdżeniowy
  3. Teren 

= Osiągnięcia  [3] =
  1. II miejsce w ujeżdżeniu kl. P na Hipodromie Lider
  2. VI miejsce w amatorskiej gonitwie klaczy na Hipodromie Raven
  3. Wyróżnienie w ujeżdżeniu kl. L na Hipodromie Lider

czwartek, 13 czerwca 2013

KL. Stark Tower | SP |






















| GALERIA

= Podstawowe dane =
Imię: Stark Tower
Płeć: klacz
Matka: Sheila  | Rosewood Ranch
Ojciec: *Pan Wiatru  | WHK Lider
Data urodzenia: 2 stycznia 2010 r.
Rasa: SP
Wzrost: 177 cm
Hodowla: Rosewood Ranch
Poprzedni właściciel: -
Predyspozycje: Pokazy, skoki | L |, ujeżdżenie | L- P |, cross | very easy, easy

= Dokumenty =

Bonitacja
Licencja hodowlana

= Opis =

Charakter: Spokojna, bystra, przyjacielska... Klacz mimo swojego wieku zachowuje się bardzo poprawnie, jest grzeczna i kochana. To bardzo delikatny koń, łatwo zranić ją czy to fizycznie czy psychicznie. Jest spora, ale nigdy nie było sytuacji, w których wykorzystywała swoją masę. Jest urocza, uwielbia ludzi i zawsze biegnie do nich z pastwiska, czy rży na powitanie po wejściu do stajni. Uwielbia być głaskana i miziana, choć nie domaga się tego zbyt widocznie. Nie jest to typ dominujący, a na pewno nie w stosunku do ludzi. Potrafi się obrazić, kiedy poświęca się jej zbyt mało uwagi. Stoi w boksie tyłem do drzwi i udaje, że wcina siano lub śpi.

Opieka: Nie ma z nią żadnych problemów. Od źrebaka była wychowywana wśród dzieci, względem których musiała być nadzwyczaj łagodna. Pozwala nam na wszystko, można ciągnąc ją za ogon i wieszać plastikowe obręcze na uszach, a ona bez żadnej reakcji będzie sobie stała czy szła stepem. Podaje wszystkie kopyta, z pierwszym zawsze jest oporna, ale kiedy zrozumie, że jeździec nie odpuści - podaje je bez wahania. Nie zadziera głowy przy zakładaniu ogłowia, z siodłaniem także wszystko jest dobrze. Idealny koń do pierwszego kontaktu nowego koniarza. Nigdy nie kopie i nie gryzie, przynajmniej do tej pory tego nie zrobiła. W boksie trochę się nudzi, dlatego obgryza ściany, musi często wychodzić na padok. Spokojnie można zasnąć przy jej nogach czy nawet pod brzuchem. Jest niespokojna gdy na myjce używa się zbyt mocnego strumienia wody, ale nie ma problemów z wodą. Śmiało wchodzi do jeziora, chodź nie chce pływać.

Na pastwisku: Nie trzeba wyprowadzać jej na uwiązie, wystarczy, że opiekun delikatnie trzyma ją za grzywę, czy zwyczajnie ładzie dłoń na szyi i wskazuje kierunek - Stak za nim idzie. Wbiega kłusem i od razu zabiera się do skubania trawy, bywa trochę leniwa, ale gdy reszta koni zrywa się do biegu - ona utrzymuje się w czołówce. Jest dość szybka, ale nie wytrzymała. Po kilkuminutowym żywym galopie jest padnięta, musimy popracować nad kondycją. Nie gryzie się z koleżankami, chodź wiadomo, gdy wychuchnie bójka nie pozwala sobie w kaszę dmuchać. Zazwyczaj tylko straszy zębami, tylko raz widziałam by kopnęła innego konia. By sprowadzić ją do stajni trzeba już mieć uwiąz... I marchewkę. Albo całe wiadro, wtedy jest gwarancja.

Pod siodłem: Jest młoda i wszystkiego dopiero się uczy. Jeżdżą na niej jedynie osoby o dużych umiejętnościach z doświadczeniem w pracy z równymi typami wierzchowców. Stark dobrze przyjęła siodło i wędzidło. Zajeżdżana, już na poważnie, jest od początku 2013 roku. Bardzo lubi pracować z człowiekiem [ oczywiście o ile jeździec nie szarpie ją za pysk i nie wbija ostróg ], to delikatne stworzenie dla którego trzeba być cierpliwym i wyrozumiałym. Tower jest dość płochliwa, co prawda podczas jazdy czuje się bezpieczniej i na powiewającą z wiatrem reklamówkę nie rzuca się do stajni, ale jest niespokojna i wybija się z rytmu. Kiedy klacz utraci koncentrację ciężko jest ja przywrócić. Bywa trochę zagubiona, szczególnie podczas wykonywania trudniejszych elementów. Uwielbia skakać! Kiedy wchodzi na plac z przeszkodami jest niesamowicie podekscytowana i tylko czeka kiedy będzie mogła odbić się od ziemi i poszybować nad okserem... Nie wyłamuje, chyba że przeszkoda jest baaardzo straszna.  Z radością przyjmuje każdy towarzyski terenik, wtedy często daje namówić się na skok przez powalone drzewo czy strumyczek.

= Potomstwo  [-] =


= Osiągnięcia  [7] =
  1. I miejsce w skokach kl. L na Hipodromie Sopy
  2. I miejsce w skokach kl. L na Hipodromie New Hampshire
  3. II miejsce w ujeżdżeniu kl. L na Hipodromie Sopy
  4. III miejsce w ujeżdżeniu kl. L na Hipodromie New Hampshire
  5. IV miejsce w skokach kl. L na Hipodromie Gold Horses
  6. IV miejsce w amatorskiej gonitwie skokowców na Hipodromie Raven
  7. X miejsce w amatorskiej gonitwie dla klaczy na Hipodromie Raven

wtorek, 11 czerwca 2013

Lonża i spacer | Secret & Black Rose |

Secret & Ruska
Black Rose & Jessy
Las wokół Rosewood Ranch

Zaparkowałam auto i wysiadłam zatrzaskując drzwi. W Rosewood panowała błoga cisza, wszyscy pochowali się przed upałem. Ruszyłam w stronę stajni, wszystkie konie stały w swoich bokach z przymkniętymi powiekami. Kiedy weszłam, kilka z nich zarżało i wystawiło pyszczki ponad drzwiami. Przywitałam się z klaczkami i wyszłam chcąc jak najszybciej dojść do domu. Było co najmniej 30 stopni… Kiedy pojawiłam się w salonie zauważyłam całą załogę raczącą się colą z lodem.

- Nie za dobrze wam? – Usiadłam na fotelu i rozejrzałam się po twarzach zebranych.
- Cześć, też miło mi cię widzieć! – Dziarsko odparła Sabina, która chwilę później zamierzała wylać na mnie zawartość swojej szklanki.
- Co dziś robiliście?
- Rano byłam z UFO w terenie. – Powiedziała Ania. – Wzięłyśmy Pamelę i Shi.
- A ja pobiegałem z Biscuitem, ale treningiem bym tego nie nazwał. – Harry również postanowił się udzielić.
- No dobra… Jak się ochłodzi wezmę Secreta na lonżę. Może pójdziemy do lasu… I wtedy ktoś wziąłby Rose. – Spojrzałam na Jessy, która całkiem fajnie dogadywała się z karą. – Kto pojedzie do sklepu? Jakieś lody trzeba kupić, dużo lodów. Całe góry… Dylan, widzę, że się zgłaszasz! – Krzyknęłam wesoło, gdy zauważyłam jak chłopak próbuje dać nogę.
- Ale twoim. Ma klimę…

Niezadowolona rzuciłam mu kluczyki.

- A zrób chociaż jedna ryskę…

 ***

Po godzinie zajadaliśmy się już smakołykami, samochód był cały, a temperatura nieco spadła. Odczekaliśmy jeszcze chwilę, a później rozeszliśmy się na podwórku. Ja i Jess ruszyłyśmy do swoich rumaków. Wzięłam uwiąz i zapięłam Secreta, kiedy tylko się z nim przywitałam. Konik bez problemu pozwolił wyprowadzić się na dwór. Przywiązałam go do specjalnego bala umieszczonego obok maneżu ujeżdżeniowego. Oczywiście zapomniałam wziąć lonży… Zajęłam się czyszczeniem licząc na to, że ktoś zaraz pojawi się w moim polu widzenia.

- Hej, UFO! Przynieś mi lonżę z masztelrki! I zapytaj Jessy czy będzie lonżować karą, jeśli tak to jej też daj.
- Dobra!

Po dwóch minutach wróciła z czarna lonżą i pobiegła na pastwisko. Wałach pozwolił się wyczyścić, był całkiem zrelaksowany i chyba drzemał. Kiedy ostrożnie pogłaskałam go miękką szczotką po przedniej nodze podniósł głowę, a potem  wykręcił ją w moją stronę.

- No już. Spokojnie. Zobacz… - Głaskałam go po szyi i nogach. 

Chociaż bacznie obserwował moje poczynania nie był nerwowy. Skończyłam bardzo szybko i dałam mu kawałek marchewki. Kiedy jego sierść lśniła, do błękitnego taśmowego kantara podpięłam lonżę i weszłam na maneż. Kazałam mu stępować w kółko, na początku miał uniesioną głowę i napięte mięśnie. Kroczył powoli, bardzo uważał na otoczenie. Uspokoił się gdy na drugim końcu placu zobaczył swoją nową znajomą, Black Rose. Klaczka zarżała na powitanie, a Secret odwzajemnił gest po czym nieco opuścił głowę i parsknął. Nie był sam i czuł się dużo pewniej.  Kara od początku była zrelaksowana, nie ruszał jej nawet widok długiego bata, który Jess dzierżyła w lewej dłoni.
Rudy boi się wszelakiego rodzaju batów, kijów, prętów i tych wszystkich szczupłych, wysokich straszydeł.  Końcówka lonży i głos zdecydowanie wystarczają. 

- Prrr…

Koń zawahał się, ale w końcu stwierdził, że powinien się zatrzymać i tak też uczynił. Pochwaliłam go i cmoknęłam by ruszył. Gdy to zrobił ponownie otrzymał pochwałę. Po kilku okrążeniach w obie strony przyszedł czas na kłus. Wałach poprawnie zareagował na komendę i ruszył kłusem lekko szarpiąc taśmę. Minęła chwila, a później prosiłam go o zmiany tempa, przejścia do stępa i tak dalej. Szło mu całkiem nieźle. Lubi kiedy się coś od niego wymaga, a on potrafi to wykonać. A kiedy dostaje za to nagrodę w postaci smakołyków jest wniebowzięty!

Black Rose także zaczęła kłusować, jej głowa była opuszczona, tempo trochę zbyt wolne… Jessy spojrzała na mnie więc gestem przekazałam jej by przyspieszyła. Po chwili Blacky uniosła łeb i machnęła nim niemal wyrywając lonżę. Wyżej podnosiła nogi i próbowała się ganaszować. Pędziła po kole, aż opiekunka zaczęła „prytać” by ją uspokoić. Black bryknęła i zaraz potem parsknęła zwalniając. Widocznie użarła ją jakaś wredna mucha… Później było już dobrze, szła miarowym tempem z lekko opuszczoną główką.
Secret poruszał się żwawym stepem, poprosiłam go o kłus, a zaraz potem machnęłam końcówką lonży i stanowczo powiedziałam „galop”. Nie przyniosło to oczekiwanego efektu, więc skupiłam się na cmokaniu i ciągłym machaniu końcem taśmy.  Wałach dość niezdarnie przeszedł w galop, ale kiedy już to zrobił, było na co popatrzeć. Ma ładne chody i potrafi się zaprezentować. Zwiększyliśmy promień koła, tak by mógł się wybiegać.

- Dobry konik… Prrr… Stóóój… O tak.  – podarowałam mu cukierka.

Zatrzymał się po zaledwie dwóch krokach kłusa. Podeszłam do niego i przepięłam lonżę tak, by Rudy mógł pobiegać w drugą stronę. Zagalopował ze stępa i bez żadnej mojej ingerencji przebiegł 3 okrążenia. Następnie zwolniłam go głosem do kłusa i pochwaliłam.
Kara nie zamierzała ruszyć galopem. Dopiero głośny świst bata zmotywował ją do biegu. Secret odskoczył, ale szybko udało mi się przywrócić go do równowagi. Tymczasem Rose galopowała ciężko uderzając kopytami o piach. Uniosła ogon i wydęła chrapy chcąc wyglądać jak arab. Wyszło tak sobie, ale liczą się chęci. Jess zwolniła ją i ostrożnie odłożyła bat na ziemie, po czym ponownie poprosiła o galop. Klacz po krótkim zastanowieniu ruszyła wymaganych chodem.
Kiedy obydwa konie kłusowały po rozgalopowaniu zwróciłam się do Jess:

- To idziemy na spacer?
- Tak, czemu nie. – Uśmiechnęła się i zawołała siebie karą.

Wyszłyśmy z maneżu i zamieniłyśmy koniom lonże na uwiązy. Ruszyłyśmy w stronę lasu spokojnym krokiem, rumaki rozglądały się z zaciekawieniem.

- Rose dzisiaj idzie na tor? – Zapytałam odrywając się od telefonu.
- Chyba tak. Dylan twierdzi, że UFO ma ją tam pokłusować.
- Aha. Dobra, niech robi co chce byle jej pomóc. A była dziś ta mała z wczoraj?
- Tak, pomagała mi siodłać Pamelę w teren. Chciałam ją potem wsadzić na stępa, ale nie wiedziałam czy mogę bo ciebie nie było.
- Umówmy się, że kiedy w pobliżu jest Sabina lub Ania to niech młoda wsiada. Ale bez galopu. Muszę się jej uważniej przyjrzeć.
- Okey. A wspominałaś o jakiejś nowej kobyłce…
- A tak córeczka Sheili kolejna. – Zaśmiałam się.  – U nas panuje rodzinna atmosfera.
- Ładna?
- Wiesz co… To zależy od gusta. Wyjątkowa. – Uśmiechnęłam się.

Secret całkowicie się rozluźnił. Jakby zapomniał o wszystkim co go do tej pory spotkało… Myślę, że kiedyś wcale nie chodził w tereny, dlatego teraz wszystko było dla niego nowe. Ale u nas praktycznie codziennie idziemy z końmi do lasu, czy to by je rozstępować po jeździe czy popławić w najbliższym jeziorku. Wałach studiował budowę młodej sekwoi po czym przeniósł nos w trawę i zaczął ją skubać w stępie. Pogłaskałam go po łopatce, ale nie zatrzymywałam się. Konio spędza na pastwisku większość dnia, teraz może pospacerować. Black Rose zachowywała się podobnie, chodź znała już wszystko czym zachwycał się jej towarzysz. Czasami wyciągała do niego łeb chcąc się bawić, jednak kolega był zbyt pochłonięty otoczeniem…

- Nie martw się Rosie. Jeszcze się nim nacieszysz.

Dobrze, że się dogadali. Nie będą samotni, jak dotychczas.

Po krótkim spacerze wróciliśmy do stajni i wypuściliśmy konie na padok. Od razu zaczęły szukać dogodnego miejsca na tarzanie. My tymczasem poszłyśmy do siodlarni by odłożyć zostawione na podwórku lonże.