wtorek, 11 czerwca 2013

Lonża i spacer | Secret & Black Rose |

Secret & Ruska
Black Rose & Jessy
Las wokół Rosewood Ranch

Zaparkowałam auto i wysiadłam zatrzaskując drzwi. W Rosewood panowała błoga cisza, wszyscy pochowali się przed upałem. Ruszyłam w stronę stajni, wszystkie konie stały w swoich bokach z przymkniętymi powiekami. Kiedy weszłam, kilka z nich zarżało i wystawiło pyszczki ponad drzwiami. Przywitałam się z klaczkami i wyszłam chcąc jak najszybciej dojść do domu. Było co najmniej 30 stopni… Kiedy pojawiłam się w salonie zauważyłam całą załogę raczącą się colą z lodem.

- Nie za dobrze wam? – Usiadłam na fotelu i rozejrzałam się po twarzach zebranych.
- Cześć, też miło mi cię widzieć! – Dziarsko odparła Sabina, która chwilę później zamierzała wylać na mnie zawartość swojej szklanki.
- Co dziś robiliście?
- Rano byłam z UFO w terenie. – Powiedziała Ania. – Wzięłyśmy Pamelę i Shi.
- A ja pobiegałem z Biscuitem, ale treningiem bym tego nie nazwał. – Harry również postanowił się udzielić.
- No dobra… Jak się ochłodzi wezmę Secreta na lonżę. Może pójdziemy do lasu… I wtedy ktoś wziąłby Rose. – Spojrzałam na Jessy, która całkiem fajnie dogadywała się z karą. – Kto pojedzie do sklepu? Jakieś lody trzeba kupić, dużo lodów. Całe góry… Dylan, widzę, że się zgłaszasz! – Krzyknęłam wesoło, gdy zauważyłam jak chłopak próbuje dać nogę.
- Ale twoim. Ma klimę…

Niezadowolona rzuciłam mu kluczyki.

- A zrób chociaż jedna ryskę…

 ***

Po godzinie zajadaliśmy się już smakołykami, samochód był cały, a temperatura nieco spadła. Odczekaliśmy jeszcze chwilę, a później rozeszliśmy się na podwórku. Ja i Jess ruszyłyśmy do swoich rumaków. Wzięłam uwiąz i zapięłam Secreta, kiedy tylko się z nim przywitałam. Konik bez problemu pozwolił wyprowadzić się na dwór. Przywiązałam go do specjalnego bala umieszczonego obok maneżu ujeżdżeniowego. Oczywiście zapomniałam wziąć lonży… Zajęłam się czyszczeniem licząc na to, że ktoś zaraz pojawi się w moim polu widzenia.

- Hej, UFO! Przynieś mi lonżę z masztelrki! I zapytaj Jessy czy będzie lonżować karą, jeśli tak to jej też daj.
- Dobra!

Po dwóch minutach wróciła z czarna lonżą i pobiegła na pastwisko. Wałach pozwolił się wyczyścić, był całkiem zrelaksowany i chyba drzemał. Kiedy ostrożnie pogłaskałam go miękką szczotką po przedniej nodze podniósł głowę, a potem  wykręcił ją w moją stronę.

- No już. Spokojnie. Zobacz… - Głaskałam go po szyi i nogach. 

Chociaż bacznie obserwował moje poczynania nie był nerwowy. Skończyłam bardzo szybko i dałam mu kawałek marchewki. Kiedy jego sierść lśniła, do błękitnego taśmowego kantara podpięłam lonżę i weszłam na maneż. Kazałam mu stępować w kółko, na początku miał uniesioną głowę i napięte mięśnie. Kroczył powoli, bardzo uważał na otoczenie. Uspokoił się gdy na drugim końcu placu zobaczył swoją nową znajomą, Black Rose. Klaczka zarżała na powitanie, a Secret odwzajemnił gest po czym nieco opuścił głowę i parsknął. Nie był sam i czuł się dużo pewniej.  Kara od początku była zrelaksowana, nie ruszał jej nawet widok długiego bata, który Jess dzierżyła w lewej dłoni.
Rudy boi się wszelakiego rodzaju batów, kijów, prętów i tych wszystkich szczupłych, wysokich straszydeł.  Końcówka lonży i głos zdecydowanie wystarczają. 

- Prrr…

Koń zawahał się, ale w końcu stwierdził, że powinien się zatrzymać i tak też uczynił. Pochwaliłam go i cmoknęłam by ruszył. Gdy to zrobił ponownie otrzymał pochwałę. Po kilku okrążeniach w obie strony przyszedł czas na kłus. Wałach poprawnie zareagował na komendę i ruszył kłusem lekko szarpiąc taśmę. Minęła chwila, a później prosiłam go o zmiany tempa, przejścia do stępa i tak dalej. Szło mu całkiem nieźle. Lubi kiedy się coś od niego wymaga, a on potrafi to wykonać. A kiedy dostaje za to nagrodę w postaci smakołyków jest wniebowzięty!

Black Rose także zaczęła kłusować, jej głowa była opuszczona, tempo trochę zbyt wolne… Jessy spojrzała na mnie więc gestem przekazałam jej by przyspieszyła. Po chwili Blacky uniosła łeb i machnęła nim niemal wyrywając lonżę. Wyżej podnosiła nogi i próbowała się ganaszować. Pędziła po kole, aż opiekunka zaczęła „prytać” by ją uspokoić. Black bryknęła i zaraz potem parsknęła zwalniając. Widocznie użarła ją jakaś wredna mucha… Później było już dobrze, szła miarowym tempem z lekko opuszczoną główką.
Secret poruszał się żwawym stepem, poprosiłam go o kłus, a zaraz potem machnęłam końcówką lonży i stanowczo powiedziałam „galop”. Nie przyniosło to oczekiwanego efektu, więc skupiłam się na cmokaniu i ciągłym machaniu końcem taśmy.  Wałach dość niezdarnie przeszedł w galop, ale kiedy już to zrobił, było na co popatrzeć. Ma ładne chody i potrafi się zaprezentować. Zwiększyliśmy promień koła, tak by mógł się wybiegać.

- Dobry konik… Prrr… Stóóój… O tak.  – podarowałam mu cukierka.

Zatrzymał się po zaledwie dwóch krokach kłusa. Podeszłam do niego i przepięłam lonżę tak, by Rudy mógł pobiegać w drugą stronę. Zagalopował ze stępa i bez żadnej mojej ingerencji przebiegł 3 okrążenia. Następnie zwolniłam go głosem do kłusa i pochwaliłam.
Kara nie zamierzała ruszyć galopem. Dopiero głośny świst bata zmotywował ją do biegu. Secret odskoczył, ale szybko udało mi się przywrócić go do równowagi. Tymczasem Rose galopowała ciężko uderzając kopytami o piach. Uniosła ogon i wydęła chrapy chcąc wyglądać jak arab. Wyszło tak sobie, ale liczą się chęci. Jess zwolniła ją i ostrożnie odłożyła bat na ziemie, po czym ponownie poprosiła o galop. Klacz po krótkim zastanowieniu ruszyła wymaganych chodem.
Kiedy obydwa konie kłusowały po rozgalopowaniu zwróciłam się do Jess:

- To idziemy na spacer?
- Tak, czemu nie. – Uśmiechnęła się i zawołała siebie karą.

Wyszłyśmy z maneżu i zamieniłyśmy koniom lonże na uwiązy. Ruszyłyśmy w stronę lasu spokojnym krokiem, rumaki rozglądały się z zaciekawieniem.

- Rose dzisiaj idzie na tor? – Zapytałam odrywając się od telefonu.
- Chyba tak. Dylan twierdzi, że UFO ma ją tam pokłusować.
- Aha. Dobra, niech robi co chce byle jej pomóc. A była dziś ta mała z wczoraj?
- Tak, pomagała mi siodłać Pamelę w teren. Chciałam ją potem wsadzić na stępa, ale nie wiedziałam czy mogę bo ciebie nie było.
- Umówmy się, że kiedy w pobliżu jest Sabina lub Ania to niech młoda wsiada. Ale bez galopu. Muszę się jej uważniej przyjrzeć.
- Okey. A wspominałaś o jakiejś nowej kobyłce…
- A tak córeczka Sheili kolejna. – Zaśmiałam się.  – U nas panuje rodzinna atmosfera.
- Ładna?
- Wiesz co… To zależy od gusta. Wyjątkowa. – Uśmiechnęłam się.

Secret całkowicie się rozluźnił. Jakby zapomniał o wszystkim co go do tej pory spotkało… Myślę, że kiedyś wcale nie chodził w tereny, dlatego teraz wszystko było dla niego nowe. Ale u nas praktycznie codziennie idziemy z końmi do lasu, czy to by je rozstępować po jeździe czy popławić w najbliższym jeziorku. Wałach studiował budowę młodej sekwoi po czym przeniósł nos w trawę i zaczął ją skubać w stępie. Pogłaskałam go po łopatce, ale nie zatrzymywałam się. Konio spędza na pastwisku większość dnia, teraz może pospacerować. Black Rose zachowywała się podobnie, chodź znała już wszystko czym zachwycał się jej towarzysz. Czasami wyciągała do niego łeb chcąc się bawić, jednak kolega był zbyt pochłonięty otoczeniem…

- Nie martw się Rosie. Jeszcze się nim nacieszysz.

Dobrze, że się dogadali. Nie będą samotni, jak dotychczas.

Po krótkim spacerze wróciliśmy do stajni i wypuściliśmy konie na padok. Od razu zaczęły szukać dogodnego miejsca na tarzanie. My tymczasem poszłyśmy do siodlarni by odłożyć zostawione na podwórku lonże.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz