Stark Tower & Ruska
Coffey & Amelia
*Pamela & Ania
Cosmic Charlie & Sabina
Sheila & Valentine
Siedząc przy kuchennym stole tworzyłam listę na dzisiejszy teren, musiałam przydzielić konie dziewczynom, inaczej zabiły by się w walce o rumaki. Urządzałyśmy sobie babski wypad na jezioro, panowie mieliw tym czasie ruszyć Sangiento i Remingtona. Dopisałam imię Cosmic Charlie i zadowolona z siebie wyszłam z domu, na podwórku czekała na mnie Amelia.
- I co? Powiedź... - Spojrzała na mnie z miną szczeniaczka.
- Dla ciebie Coffey. - Uśmiechnęłam się podając jej kartkę.
- Leć po nią na padok, mam nadzieję, że Harry nie wywalił jej na łąkę...
Skinęła głową i pobiegła do stajni. Tymczasem ja skierowałam się do garażu, gdzie stała zakurzona bryczka. Dylan miał sprawdzić czy wszytko z nią w porządku, ale naturalnie przepadł wtedy kiedy go potrzebowałam. No nic, trening z *Ardiente dopiero jutro, więc zdążymy. Udałam się do siodlarni i zabrałam sprzęt Stark Tower po czym powiesiłam go na boksie klaczy.
- Hej Starky. - Pocałowałam ja po nosie i zabrałam się za czyszczenie posklejanej sierści.
Spokojnie szczotkowałam grzbiet dereszowatej, kiedy usłyszałam głośny krzyk dochodzący z drugiego końca stajni.
- Ty debilu! Zjeżdżaj bo zatłukę! - Sabina wydzierała się na rechoczącego McDonalda.
- Daj spokój, Sab. W końcu to tylko mały pajączek. - Tłumaczył się ciągle chichocząc. Na słowo pająk strzeliłam nieobecną minę i zajęłam się grzywą Tower. Nie ingerować.
Założyłam jej granatowy komplet, a później resztę ekwipunku. Po kilku minutach wyszłam ze stajni, gdzie czekała już Ania na niecierpliwej Pameli. Chwilę później dołączyła do nas naburmuszona Sabina na Cosmic Charlie, na Valentine z Sheilą i Amelię z Coffey nie musiałyśmy długo czekać.
Ruszyłyśmy stępem, ja jako czołowa, dalej Coffey, Pamela, Charlie i Shi. Jechałyśmy żwawym stępem po piaszczystej ścieżce prowadzącej do lasu, czułam, że Fey jest zbyt blisko zadu Stark Tower, ale Amelia szybko to skorygowała. Poza wyrywającą się Pam wszystkie konie były spokojne, jedynie ciekawsko rozglądały się po okolicy. Dla Stark to nowość, ale młody koń musi nauczyć się wszystkiego, a teraz jest na to najlepszy czas. Była pewna siebie i energicznie parła do przodu. Za sobą słyszałam ciche rżenie Sheili, która w terenie nie była już od dawna, a bardzo je kocha i niesamowicie się niecierpliwi.
Po 10 minutach jazdy, minęłyśmy znak zawierający kilka informacji Parku Reedwood. Jadąc tą trasą zawsze zaczynałyśmy tu kłus, więc zgodnie podniosłyśmy tybinki by podciągnąć popręgi, a kiedy to nastąpiło ruszyłyśmy sprężystym kłusem. Klacze bardzo ciągnęły i chciały się wyprzedać. Hmm, ciekawe co będzie w galopie...
Jechałyśmy pewną leśną, ciasną ścieżką. Las tutaj był bardzo gęsty, więc drzewa dawały przyjemne uczucie chłodu. Uwielbiam tę trasę, bo jest tutaj mnóstwo wyboi, góry, pagórki i doliny, po których można fajnie potruchtać. Ta część trasy ciągnęła się dość długo, wyjechałyśmy z tej części parku, kierując się w stronę największego jeziora w okolicy. Po drodze czekała na nas spora łąka, na którą galopem wparadowały Ania i Pamela. Najwyraźniej klacz była nie do zatrzymania, ale nie dziwię się jej. Zastęp nam się z grubsza rozwalił, każda zagalopowała i pedziła w sobie tylko znanym kierunku, z wyjątkiem Amelii na grzecznej Coffey.
- Możemy szybciej?! - Zapytałam Mel.
- Tak, ale będę za tobą, dobra?!
- Spoko!
Dołożyłam Stark łydkę, klaczy nie musiałam powtarzać dwa razy i natychmiast przyspieszyłyśmy. Pamela przecinała łąkę cwałem, daleko za nią galopowała Valentine z Shi. Sabina kręciła na Charlie wolty, chociaż klacz i tak zasuwała nieomal wywalając się na zakrętach. Uśmiechnęłam się widząc to i próbowałam dogonić Sheilę, która z kolei usiłowała doścignąć Pam. Kiedy arabka dobiegła do końca łąki zwolniła do galopu wpadając na ścieżkę między sekwojami. Po kolei wjeżdżałyśmy tam, kończąc na Cosmic.
Pamela nie jest najlepszą czołową, dlatego szybko zmieniła się z Shi. W takim ustawieniu dojechałyśmy nad nasze upragnione jezioro. Coffey i siwa od razu wgalopowały do wody, zaraz po nich zrobiła to Charlie. Ja zwolniłam do kłusa i tak wjechałam na brzeg. Starky brodziła kopytkami i kopała nimi tak by wszystkich dokładnie oblać. Spojrzałam na Anię, która męczyła się z kasztanką, dopiero po chili wytłumaczyła jej, że woda w jeziorku nie gryzie i jest tak samo fajna jak ta z węża ogrodowego.
Nasze trzy wielbicielki crossu śmiało wchodziły głębiej, co prawda Tower nigdy nie ma problemów z bajorkami podczas przejazdy crossowego, ale teraz miała stracha, więc do niczego jej nie zmuszałam. Pamela zatrzymała się na wysokości pęcin i dalej iść nie zamierzała. Po 15 minutach zabawy postanowiłyśmy wracać do stajni.
Jechałyśmy w takiej kolejności jak na początku, odprężającym stępikiem. Jako, że do RR miałyśmy jeszcze 4 kilometry, po jakimś czasie ruszyłyśmy kłusem, a na pewnym piaszczystym odcinku zagalopowałyśmy. Klaczki nie miały już ochoty na wygłupy i przyzwoicie szły na przód.
Po dojechaniu na miejsce rozebrałyśmy nasze rumaki przed stajnią i wypuściłyśmy je razem na pastwisko. Ekwipunek zabrałyśmy do siodlarni i wymyłyśmy wędzidła.
Nowa stajnia, zapraszam!
OdpowiedzUsuńwww.elsinorearabians.jimdo.com
Rivienne
Potwierdzam:)
OdpowiedzUsuńPodejmuję z Tobą współpracę, pozdrawiam gorąco!:*
Rivienne:)
Dziękuję i również pozdrawiam :)
Usuń