El Presidente & Veronika
Stark Tower & Ruska
Plac skokowy - Rosewood Ranch
Autor: Veronika :)
Wstałam dziś dosyć późno jak na siebie. Słońce mimo wszystko
grzało zapowiadając baaardzo upalny dzień.
- Już 8?! - zdziwiona spojrzałam na zegarek. - Trzeba się
zbierać. - pomyślałam i błyskawicznie zaczęłam się szykować do stajni.
Zeszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie. Ostatnio dostałam
już ochrzan od lekarza, że mało jem... Zrobiłam szybko dwie kanapki, porwałam
jakiś sok i poleciałam do stajni.
Konie powoli były wyprowadzane na pastwiska. Wypatrywałam
Kasztanowego, ale nie było to trudne. Widząc mnie puścił się galopem w stronę
ogrodzenia głośno przy tym rżąc.
- Uwielbiam tego konia, po prostu uwielbiam. - pomyślałam.
Po drodze do Prezka przywitałam się z całą załogą i poszłam
do siodlarni wziąć sprzęt. Ściągałam już siodło z wieszaka gdy nagle do głowy
wpadła mi myśl. Odłożyłam siodło i popędziłam po Prezka. Przywitał mnie
rżeniem, na co ja odpowiedziałam malinowym smakołykiem. Zapięłam uwiąz i
wyprowadziłam ogiera z pastwiska. Przywiązałam go do barierki obok Russ
czyszczącą Towerkę, córkę Sheili i sama zabrałam się za czyszczenie.
Gdy Kasztanowy był już czysty, założyłam kask, ściągnęłam mu
kantar i wskoczyłam na jego grzbiet. Trochę go zaskoczyłam, bo odwrócił łeb i
patrzył przez chwile na mnie, ale posłusznie ruszył stępem do przodu w stronę
ujeżdżalni.
Ruda z Tower już stępowały. Otworzyłam bramkę i weszliśmy do
środka.
- Dopnij popręg, wskakuj i zaczynamy. - powiedziała Ruska.
- Hm.... Mogę mieć mały problem. - odpowiedziałam.
Dziewczyna odwróciła się, a ja uśmiechnęłam się. Russ ze
śmiechem pokiwała przecząco głową.
- Vera, jeśli naprawdę nie stać Cię na sprzęt, to powiedz,
kupię Ci, żebyście mieli na czym jeździć. - powiedziała lekko śmiejąc się i
zaczęłyśmy stępować.
Po chwili Russ z Towerką zakłusowały. My zrobiliśmy jeszcze
kółko stępa i również przeszliśmy do wyższego chodu. Zdziwiło mnie trochę to,
że Tower w ogóle nie miała ochoty na brykanie, nie to co jej matka. Prez ładnie
się zebrał, ale dzisiaj nie było to potrzebne. Dałam mu znak, aby trochę
odpuścił, i tak też zrobił - wyciągnął lekko łeb to przodu. Za to Tower ładnie
była zganaszowana i dosłownie płynęła po ujeżdżalni. Pokręciliśmy trochę wolt i
po chwili przeszłyśmy do galopu.
Słońce grzało, niebo było błękitne, wiatr lekko rozwiewał
włosy... Po prostu bajka! Koniom też taka aura pasowała, bo chodziły bardzo
energicznie.
Chwyciłam się lekko za szyje mojego Championa i pozwoliłam
mu się wygalopować, lecz nie za dużo. Tower również rwała do przodu, lecz Russ
chciała zatrzymać tą energię na skoki i trzymała klacz.
Skręciłam na przeszkodę mieszczącą się na środku ujeżdżalni
mierzącą koło 75 centymetrów. Prez podszedł do niej bez zarzutów z niezłym
zapasem. Zrobiliśmy kilka fouli galopu i zatrzymałam konia, aby popatrzeć na
skok Towerki i Russ. Przeskoczyły to wyśmienicie! Jak na tak młodą i niezbyt
doświadczoną, w dodatku niejeżdżącą skoków klacz skacze wspaniale. Powiedziałam
to Rusce, która po prostu uśmiechnęła się i poklepała klacz.
- To co dzisiaj robimy? - zapytałam.
Chwile siedziałyśmy na niecierpliwiących się koniach. Minęła
chwila, zanim wpadliśmy na pomysł.
- Potęga skoku? - powiedziałyśmy jednocześnie i wybuchłyśmy
śmiechem.
Russ zawołała Charliego, który miał podwyższać nam
przeszkodę. Po chwili przyszedł i podniósł nam porzeczkę na metr. Russ
zdecydowała się pojechać jako pierwsza. Towerka dosłownie przefrunęła nad
przeszkodą. Ruda poklepała klacz i zjechała na bok.
Zagalopowaliśmy i ruszyliśmy na przeszkodę. Prez gnał na
początku, ale zrobiłam woltę co trochę go zwolniło. Doszedł ładnie do
przeszkody pokonując ją z niezłym zapasem. Pochwaliłam go i stanęliśmy obok
przeszkody. Charlie ustawił na 110 i Russ wraz z Tower ruszyły. Przeskoczyły
równie dobrze jak poprzednią przeszkodę. Tak samo było z Prezkiem. Charlie
podniósł o kolejne 10cm i tak jak poprzednio - oba konie przefrunęły nad
przeszkodą bezproblemowo. Charlie podniósł o kolejne 10 i było dalej cudownie.
W końcu doszliśmy do 150. Myślałam, ze Towerka skończy na
140, ale przeskoczyła to przepięknie! Przed 150 lekko się zawahała, ale Russ
dodała impuls i klaczka skoczyła to bez nawet najdrobniejszego puknięcia.
- My już na tym skończyły. - powiedziała Russ czule klepiąc
Tower.
Dla nas jednak to nie był koniec. Prez bez żadnego problemu
przeskoczył 160, 170, 180 i 190, chociaż przy 190 miał lekkie zawahanie tak jak
Tower przy 150, ale przeskoczył to jak dla mnie wyśmienicie. Byłam bardzo dumna
z mojego Championa, ponieważ skakał dzisiaj po prostu... Wspaniale.
Stanęłam na przeciw Russ i Tower. Chwile się zastanowiłam,
czy skaczemy dalej. Ja byłam za, Prez wątpię, żeby miał inne zdanie.
- To co mały, bijemy nasz rekord? - zapytałam klepiąc
kasztanka.
Prez odpowiedział mi głośnym rżeniem i poparł moje zamiary,
które teraz stały się nasze. Charlie podwyższył do dwóch metrów przeszkodę, a
my ruszyliśmy galopem.
Podchodząc do przeszkody trochę się przestraszyłam
wielkością przeszkody, ale wierzyłem, że nam się uda. Prez odpędził mój strach
przyspieszając. Oddałam pełną kontrole bo wiedziałam, że mogę na niego liczyć.
I tak też było - sam dobrze wybrał odskok i poszybował nad przeszkodą.
Ucieszyłam się i klepałam z bananem na twarzy Prezka przez następne kilka
fouli. Russ i Charlie też stwierdzili, że skok był bardzo dobry. No bo przecież
my to Miszczowie! ;D
Dałam trochę odpocząć ogierowi bo zaraz miała być próba
pobicia naszego rekordu - mianowicie skoczyć 2,05. Po 5 minutach stępa
zagalopowaliśmy i skierowaliśmy się na przeszkodę. Nie miałam w ogóle obaw, że
się nie uda, bo przecież mam najlepszego skoczka na świecie i zdania nigdy nie
zmienię!
Pozostawiłam wszystko w nogach Kasztana. Odbił się w dobrym
miejscu i wyskoczył jak najwyżej tylko mógł. Ja rozłożyłam ręce i poszybowaliśmy
nad przeszkodą. Lądując ponownie chwyciłam się szyi ogiera i pogalopowaliśmy.
Oczywiście, jak to Prez, strzelił sobie wesoło z zadu.
Obejrzałam się za siebie i nie zobaczyłam żadnego drąga
leżącego na ziemi. A więc rekord pobity!
- Dobry chłopak! - powiedziałam do Prezka cały czas go
klepiąc. Po okrążeniu podjechałam do Russ i Charliego. Ruska nic nie mówiąc po
prostu przybiła mi piątkę i pochwaliła Prezka.
- To był fantastyczny skok. - podsumował Charlie.
- To wszystko zasługa tego Pana. - powiedziałam i jeszcze
raz poklepałam Prezka, który odpowiedział mi rżeniem. - Mogę się założyć, że za
niedługo i Tower będzie tak latać. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam na klacz.
Porządnie występowałyśmy konie i poszłyśmy w nagrodę dać je
na pastwisko.
- Spisałeś się na medal. - powiedziałam i poklepałam Prezka,
po czym wyszłam z pastwiska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz