Wyszłam ze stajni z zielonym uwiązem, Charlie czekał już w
samochodzie z przyczepą. Jechaliśmy po Oranje, którą dostałam na okres próbny.
Jeśli się sprawdzimy, będę mogła ją kupić.
Wsiadłam do srebrnej toyoty i nawet nie skomentowałam tego, że jestem
jedynie pasażerem. Blondyn z zadowoloną miną odpalił pojazd i ruszyliśmy.
Ruda przyjechała dwa dni temu i stała w małej prywatnej
stajni by przystosować się do klimatu. Delicja, która dotychczas zajmowała się
klaczą, dzwoniła średnio co 20 minut i upewniała się, czy cała akcja przebiega
bez komplikacji. Dojechaliśmy na miejsce i raz dwa zapakowaliśmy kobyłkę.
Oranje poznałam jakiś rok temu w WHK Shagya, kiedy to Troja i Kate wytrzasnęły
ją niewiadomo skąd. Spodobała mi się.
***
Wjechaliśmy na podwórko, od razu wyskoczyłam z samochodu i
otworzyłam klapę przyczepy. Weszłam do środka i odwiązałam ją po czym
wyprowadziłam na zewnątrz. Ora ciekawsko
rozejrzała się i zarżała nawołując inne konie. Na reakcje nie czekała długo,
już po kilku sekundach odpowiedziało jej rżenie kilku klaczy, które spędzały
poranek na pastwisku koło drogi wjazdowej.
-Spodoba ci się tu… - Pogłaskałam ją po czole. –Długo
zostajesz? – Zapytałam Charliego, który poklepał rudą po łopatce i wyszczerzył
się.
-Nie pozbędziesz się mnie. Mam wolne.
-Nie wiem jak dam radę z tobą wytrzymać.
-Przesadzasz. – Przytulił mnie.
-Chodź, zaprowadzimy ją do boksu.
Kiedy Oranje weszła
do nowego lokum, obwąchała wszystko bardzo dokładnie. Dopiero po kilku minutach
zajęła się sianem. Staliśmy oparci o
drzwi i wsłuchiwaliśmy się w dźwięki, które wydawała znajdując ukryte kawałki
marchewek. Miejmy nadzieję, że to będzie
udana współpraca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz