Stark Tower & Ruska
Cosmic Charlie & Amelia
Tor crossowy - Rosewood Ranch
Po porannym treningu z Paranoją byłam gorzej niż wykończona. Rozłożyłam się na kanapie w salonie i oglądałam powtórkę jakiegoś serialu kryminalnego. Charlie grzebał w papierach przy stole, a Sabina zajmowała się przygotowywaniem obiadu. Reszta drużyny biegała na zewnątrz żeby skończyć swoją robotę do przerwy. Dochodziła 13, więc konie miały wolne i w większości przebywały w stajni by zminimalizować uczucie gorąca. To znaczy, *Lost Cassino, *Pamela i *Corrida grasowały po padokach, taka tam temperaturka im nie przeszkadza.
- Co masz dzisiaj w planach? - Zapytał blondyn.
- Am... Jakiś cross. A co?
- Nic. W Liderze pławienie więc wole się przenieść tam... - Usmiechnął się zawadiacko i rozpoczął procedurę upychania miliona kartek do kolorowych teczek.
- Zdrajca... - Prychnęłam i rzuciłam w niego poduszką. - Co na obiad?
- Rzadkie z gęstym... Mielone z ryżem i czymś takim z puszki. - Dziewczyna uniosła przedmiot w górę.
Wstałam i przeanalizowałam swój strój, ujdzie.
-Charlie, jedziemy do McDonalda. - Powiedziałam konspiracyjnym szeptem zakładając kowbojki.
Skinął głową i pożegnał się z Sab po czym wyszliśmy. Nie zmierzał dopuścić mnie do kierownicy, więc jechaliśmy zbyt bezpiecznie i stanowczo zbyt długo. Do Rosewood powróciłam po 16, niemal natychmiast dopadła mnie Amelia, która miała mieć dziś jazdę.
- Wolisz jeździć teraz czy o 18, Mel?
- Na 19 muszę być w domu, także...
- Okey. To pojedziemy na tor crossowy. Przygotuj sobie Cosmic, dobrze?
- Mhm.
- Za 15 minut na przy lonżowniku. -Uśmiechnęłam się i poszłam do siodlarni.
Zabrałam sprzęt Stark Tower i jasno zielony komplet. Klacz czekała na mnie w boksie i ucieszyła się kiedy podarowałam jej kawałek marchewki. Pomiziałam ją, a później przystąpiłam do czyszczenia. Była czysta jak nie ona, może jakieś dobre dziecko mi ją wyszczotkowało? No nic, założyłam czaprak, podkładkę i siodło, następnie ogłowie. Pozapinałam wszystkie paseczki, coby rumak wygląd reprezentacyjnie. Kiedy byłam gotowa wyszłam ze stajni i podpięłam popręg. Chwilę później pojawiła się Amelia na Cosmic Charlie i wsiadłyśmy na nasze wierzchowce.
- Wiem, że swój pierwszy cross miałaś mieć na Coffey, ale dzisiaj skakała i nie chcę jej przemęczać.
- Nie ma sprawy, z rudą też już się w miarę dogaduję. - Poklepała Charlie po łopatce. Jechałyśmy obok siebie żwawym stępem.
- Zbieram chętnych na pławienie, jutro o 14. Co ty na to?
- Jej, no pewnie!
Plotkując dojechałyśmy na tor po 10 minutach. Pierwsze przeszkody mieściły się na dużej polanie w środku iglastego lasu. Tam też wybrałyśmy sobie miejsce na rozgrzewkę, każda indywidualnie wykonywała wolty i zmiany kierunku w kłusie, cofania, dodania, zwroty itd. Kobyłki były dziś bardzo grzeczne, ale i pełne zapału do zabawy.
- Zagalopuj sobie. - Powiedziałam do mojej towarzyszki i niemal w tym samym momencie ruszyłyśmy tym chodem. Poruszałyśmy się w różnych kierunkach na dwóch sporych woltach, z góry wyglądało to jak ósemka. Bawiłyśmy się tempem i zmianami kierunku, Stark bardzo dobrze radziła sobie z lotnymi zmianami nogi, o Charlie nawet nie wspomnę. Obie kobyłki bardzo się starały.
- Przeskoczymy sobie to po dwa razy i pojedziemy na trasę, okey?
- Dobrze!
Najechałam galopem na niską beczkę, przed którą dodałam mocniejszy impuls. Tower ładnie się wybiła i przeleciała na drugą stronę. Zwolniłam do kłusa i zerknęłam na drugą parę. Cosmic trochę pędziła, ale Amelii udało się ją zwolnić i oddać dobry skok. Powtórzyłyśmy to i po chwili kłusa przeszłyśmy do stępa.
- One chodzą easy, więc pojedziemy sobie prostą i przyjemną trasą. Trzymaj się za mną, tak żebyś nas widziała, ale nie była za blisko w razie gdyby mi kobyła wyłamała czy coś, okey?
- Tak. A ona nie ma z tym problemu?
- Nie, ona sama wie co robić. - Uśmiechnęłam się i z grubsza rozplanowałam kolejność przeszkód.
Ruszyłam galopem na wcześniej wspomnianą beczkę, dziś pracujemy nad dokładnością więc nie zamierzałam zasuwać. Po kilkudziesięciu metrach czekał na nas szereg złożony z dwóch żywopłotów. Tak jak pierwszą skoczyłam bez problemu, tak przy drugiej poczułam zawahanie klaczy. Zerknęłam za siebie. Charlie w pięknym stylu pokonywała szereg i wciąż trzymała się za nami. Musiałyśmy wgalopować na wzniesienie, na szczycie którego zbudowany był niski, podłużny domek. Zaraz po nim był łagodny stok, który już na prawie płaskim terenie przecinał strumień. Zarówno Stark jak i Cosmic ze wszystkim poradziły sobie bardzo dobrze.
Zaczął się odcinek na wyciągnięcie prędkości, więc dodałam łydki i cmoknęłam. Stark natychmiast przyspieszyła, a razem z nią Charlie. Ta druga nawet za bardzo, więc popędziłam Tower tak by wydłużyć odległość między nami.
-Okey, zwalniaj! - Krzyknęłam widząc drewnianą przeszkodę, która z góry wyglądała jak trójkąt. Obydwie klacze przeskoczyły ją bardzo swobodnie. Później rozprawiłyśmy się z dwoma kolejnymi i wpadłyśmy do płytkiego jeziorka, w którym mieściła się następna. Pochwaliłam klacz i docisnęłam łydki, gdyż znowu pojawiła się droga na dodanie. Na koniec przeskoczyłyśmy szeroką przeszkodę z desek i mogłyśmy zwolnić do kłusa. Wyklepałyśmy konie, które prychały opuszczając głowy do ziemi.
- I jak?
- Było świetnie! Serio!
- Radzisz sobie muszę przyznać. Jeszcze trochę i jakieś zawody trzeba będzie cie wysłać młoda. - Przybiłyśmy piątkę i kłusem wjechałyśmy w szeroką leśną ścieżkę. Znowu jechałyśmy obok siebie, a kobyłki co jakiś czas dotykały się chrapami. Jechałyśmy na około by mieć czas na rozstępowanie koni po wysiłku. Gdy przybyłyśmy do stajni były już niemal suche. Zdjęłyśmy sprzęt i powiesiłyśmy go na płocie, a rumaki wypuściłyśmy na padoki.
Zaniosłyśmy rzędy, wymyłyśmy wędzidła, a pół godziny później odwiozłam Amelię i jej rower do domu.
Cosmic Charlie & Amelia
Tor crossowy - Rosewood Ranch
Po porannym treningu z Paranoją byłam gorzej niż wykończona. Rozłożyłam się na kanapie w salonie i oglądałam powtórkę jakiegoś serialu kryminalnego. Charlie grzebał w papierach przy stole, a Sabina zajmowała się przygotowywaniem obiadu. Reszta drużyny biegała na zewnątrz żeby skończyć swoją robotę do przerwy. Dochodziła 13, więc konie miały wolne i w większości przebywały w stajni by zminimalizować uczucie gorąca. To znaczy, *Lost Cassino, *Pamela i *Corrida grasowały po padokach, taka tam temperaturka im nie przeszkadza.
- Co masz dzisiaj w planach? - Zapytał blondyn.
- Am... Jakiś cross. A co?
- Nic. W Liderze pławienie więc wole się przenieść tam... - Usmiechnął się zawadiacko i rozpoczął procedurę upychania miliona kartek do kolorowych teczek.
- Zdrajca... - Prychnęłam i rzuciłam w niego poduszką. - Co na obiad?
- Rzadkie z gęstym... Mielone z ryżem i czymś takim z puszki. - Dziewczyna uniosła przedmiot w górę.
Wstałam i przeanalizowałam swój strój, ujdzie.
-Charlie, jedziemy do McDonalda. - Powiedziałam konspiracyjnym szeptem zakładając kowbojki.
Skinął głową i pożegnał się z Sab po czym wyszliśmy. Nie zmierzał dopuścić mnie do kierownicy, więc jechaliśmy zbyt bezpiecznie i stanowczo zbyt długo. Do Rosewood powróciłam po 16, niemal natychmiast dopadła mnie Amelia, która miała mieć dziś jazdę.
- Wolisz jeździć teraz czy o 18, Mel?
- Na 19 muszę być w domu, także...
- Okey. To pojedziemy na tor crossowy. Przygotuj sobie Cosmic, dobrze?
- Mhm.
- Za 15 minut na przy lonżowniku. -Uśmiechnęłam się i poszłam do siodlarni.
Zabrałam sprzęt Stark Tower i jasno zielony komplet. Klacz czekała na mnie w boksie i ucieszyła się kiedy podarowałam jej kawałek marchewki. Pomiziałam ją, a później przystąpiłam do czyszczenia. Była czysta jak nie ona, może jakieś dobre dziecko mi ją wyszczotkowało? No nic, założyłam czaprak, podkładkę i siodło, następnie ogłowie. Pozapinałam wszystkie paseczki, coby rumak wygląd reprezentacyjnie. Kiedy byłam gotowa wyszłam ze stajni i podpięłam popręg. Chwilę później pojawiła się Amelia na Cosmic Charlie i wsiadłyśmy na nasze wierzchowce.
- Wiem, że swój pierwszy cross miałaś mieć na Coffey, ale dzisiaj skakała i nie chcę jej przemęczać.
- Nie ma sprawy, z rudą też już się w miarę dogaduję. - Poklepała Charlie po łopatce. Jechałyśmy obok siebie żwawym stępem.
- Zbieram chętnych na pławienie, jutro o 14. Co ty na to?
- Jej, no pewnie!
Plotkując dojechałyśmy na tor po 10 minutach. Pierwsze przeszkody mieściły się na dużej polanie w środku iglastego lasu. Tam też wybrałyśmy sobie miejsce na rozgrzewkę, każda indywidualnie wykonywała wolty i zmiany kierunku w kłusie, cofania, dodania, zwroty itd. Kobyłki były dziś bardzo grzeczne, ale i pełne zapału do zabawy.
- Zagalopuj sobie. - Powiedziałam do mojej towarzyszki i niemal w tym samym momencie ruszyłyśmy tym chodem. Poruszałyśmy się w różnych kierunkach na dwóch sporych woltach, z góry wyglądało to jak ósemka. Bawiłyśmy się tempem i zmianami kierunku, Stark bardzo dobrze radziła sobie z lotnymi zmianami nogi, o Charlie nawet nie wspomnę. Obie kobyłki bardzo się starały.
- Przeskoczymy sobie to po dwa razy i pojedziemy na trasę, okey?
- Dobrze!
Najechałam galopem na niską beczkę, przed którą dodałam mocniejszy impuls. Tower ładnie się wybiła i przeleciała na drugą stronę. Zwolniłam do kłusa i zerknęłam na drugą parę. Cosmic trochę pędziła, ale Amelii udało się ją zwolnić i oddać dobry skok. Powtórzyłyśmy to i po chwili kłusa przeszłyśmy do stępa.
- One chodzą easy, więc pojedziemy sobie prostą i przyjemną trasą. Trzymaj się za mną, tak żebyś nas widziała, ale nie była za blisko w razie gdyby mi kobyła wyłamała czy coś, okey?
- Tak. A ona nie ma z tym problemu?
- Nie, ona sama wie co robić. - Uśmiechnęłam się i z grubsza rozplanowałam kolejność przeszkód.
Ruszyłam galopem na wcześniej wspomnianą beczkę, dziś pracujemy nad dokładnością więc nie zamierzałam zasuwać. Po kilkudziesięciu metrach czekał na nas szereg złożony z dwóch żywopłotów. Tak jak pierwszą skoczyłam bez problemu, tak przy drugiej poczułam zawahanie klaczy. Zerknęłam za siebie. Charlie w pięknym stylu pokonywała szereg i wciąż trzymała się za nami. Musiałyśmy wgalopować na wzniesienie, na szczycie którego zbudowany był niski, podłużny domek. Zaraz po nim był łagodny stok, który już na prawie płaskim terenie przecinał strumień. Zarówno Stark jak i Cosmic ze wszystkim poradziły sobie bardzo dobrze.
Zaczął się odcinek na wyciągnięcie prędkości, więc dodałam łydki i cmoknęłam. Stark natychmiast przyspieszyła, a razem z nią Charlie. Ta druga nawet za bardzo, więc popędziłam Tower tak by wydłużyć odległość między nami.
-Okey, zwalniaj! - Krzyknęłam widząc drewnianą przeszkodę, która z góry wyglądała jak trójkąt. Obydwie klacze przeskoczyły ją bardzo swobodnie. Później rozprawiłyśmy się z dwoma kolejnymi i wpadłyśmy do płytkiego jeziorka, w którym mieściła się następna. Pochwaliłam klacz i docisnęłam łydki, gdyż znowu pojawiła się droga na dodanie. Na koniec przeskoczyłyśmy szeroką przeszkodę z desek i mogłyśmy zwolnić do kłusa. Wyklepałyśmy konie, które prychały opuszczając głowy do ziemi.
- I jak?
- Było świetnie! Serio!
- Radzisz sobie muszę przyznać. Jeszcze trochę i jakieś zawody trzeba będzie cie wysłać młoda. - Przybiłyśmy piątkę i kłusem wjechałyśmy w szeroką leśną ścieżkę. Znowu jechałyśmy obok siebie, a kobyłki co jakiś czas dotykały się chrapami. Jechałyśmy na około by mieć czas na rozstępowanie koni po wysiłku. Gdy przybyłyśmy do stajni były już niemal suche. Zdjęłyśmy sprzęt i powiesiłyśmy go na płocie, a rumaki wypuściłyśmy na padoki.
Zaniosłyśmy rzędy, wymyłyśmy wędzidła, a pół godziny później odwiozłam Amelię i jej rower do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz