wtorek, 30 września 2014

Dark Clementine



   

   

  



IMIĘ: Dark Clementine
PŁEĆ: ogier
DATA UR: 14 marca 2010r
RASA: koń czystej krwi arabskiej
MATKA: *Cocktail | Jakarta Arabians |
OJCIEC: *Marokh ibn Dark Apocalypto | Jakarta Arabians |
WZROST: 153 cm
MAŚĆ: siwa



PREDYSPOZYCJE:
  • ujeżdżenie kl. N - C
  • skoki kl. LL
  • pokazy
  • hodowla


OPIS

Charakter: Dark Clementine to najgrzeczniejszy ogier w stajni. Jest to najkochańszy misiaczek, który uwielbia drapanie za uszkiem. Jest grzeczniutki, doskonały i można byłoby wymieniać, a wymieniać. Jedyne co, to jak zwykle u arabków dużo energi, jednak on nie ma jej dużo lecz bardzo, bardzo dużo. Cały dzień coś robi, jak nie pracuje to biega na padoku. On nie jest taki, że spokojnie tak jak inne konie będzie sobie skubał trawkę lecz cały czas coś odwala i zaczepia kolegów. Swoim urokiem zawsze wymusi smakołyka. Nawet ja nigdy nie mogę się mu oprzeć i nie przejdę obok jego boksu bez podarowania mu smakołyka. Ma czasem swoje chumorki, ale to jak każdy. Ogółem wstaje prawym kopytem lecz lewym też się zdarza. Ale rzadko :D. Jest niecierpliwy - to fakt i może dlatego tak szybko się denerwuje. Zaprowadzanie go na padok lub wybieg jest naprawdę męczące. Ogier się wyrywa i chcę jak najszybciej tam wejść i się wyszaleć. Strasznie się szarpie, oczywiście próbujemy go tego oduczyć, bo później wywiezie nas w siną dal. W boksie wytrzymuje dość długo jak na niego. Szczerze, nie spodziewałam się po nim, że tak długo. W stajni też jest grzeczny i ma bardzo dobry kontakt ze swoimi sąsiadami dlatego też nie ma żadnych sprzeczek. Ogieras lubi czyszczenie lecz gdy się już za długo czyści to próbuje pokazać jak bardzo chce już skończyć. Robi to tak, że kopie o boks, czy obojętnie o co, gryzie też ścianę albo drzwi i takie rzeczy... Kopyta podnosi, ale też się niecierpliwi gdy za długo musi je trzymać w górze. Mycie jest ok, nie jest źle ale z tą niecierpliwością jest troszkę cięzej, dlatego też przy myciu musimy się sprężać bo nie wiadomo co mu strzeli do głowy, a ma siłę i jest zdolny do ucieczki z myjki.
Pod siodłem: Uwielbia chodzić pod siodłem, a szczególnie skakać. Skoki to jego mocna strona. W ujeżdżeniu też się prezentuje świetnie, ale i tak on jest faworytem skoków. Ogier ładnie się zbiera i świetnie dogaduje z jeźdźcem. Czasem woli postawić na swoim wtedy się wyrywa i robi co się mu żywnie podoba. Rzadko zdarzają się takie akcje, ale najczęściej wtedy, gdy coś mu się nie podoba przy pracy ujeżdżeniowej. Bo gdy skaczemy, Clemen oddaje się całym sobą i skacze świetnie. Napala się jakby miał skakać przez Himalaje. Świetnie się wygina i ma bardzo ładną technikę skoku. Jest miękki w pysku i czuły, choć jak się tam trochę mocniej szarpnie, bo będzie pędził na przeszkodę, to nic mu się nie stanie. O właśnie to, jak już zaczęłam temat pędzenia na przeszkodę to już go rozwinę. Ogier strasznie pędzi, ale to strasznie, na przeszkodę. Niektórzy nie są w stanie go utrzymać, po prostu masakra. Czasem ręce bolą od tego trzymania. Ale jest konik tak zapalony, że aż miło popatrzeć z jaką przyjemnością i chęcią skacze te przeszkody.
Na zawodach: W przyczepie nie jest tak źle, chociaż wchodzenie tam, to jest jak wchodzenie z nim do ognia. Dark nienawidzi wchodzenia do przyczepy - trzeba do pomocy kilka osób. On za Chiny nie wejdzie, to jest poprostu piekło. Często musimy kilka godzin przed zawodami go wprowadzać do przyczepy, bo moglibyśmy nie zdążyć na czas. Gdy się już go jakimś cudem wepchnie do przyczepy, transport w niej nie jest już tak zły. W środku się wierci, ale nie kopie tak często, chociaz zdarza to się. Gdy dojedziemy na miejsce, wyprowadzenie go to łatwizna. Ogier sam wychodzi, bo chce jak najszybciej wyjść na zewnątrz. Rozgrzewka, jak to rozgrzewka, idzie szybciutko i bardzo dobrze. Ogier skupia się na jeźdźcu i na tym co ma wykonać. Nie zaczepia koni i się nie rozprasza. Sama przyjemność pracować z nim, gdy jest tyle koni. Wtedy nie robi nic, bo jest zajęty popisywaniem się. Gdy wjedzie na maneż lub parkur to lekko się stresuje. Po prostu jest zakłopotany. Masa ludzi i do tego te kilkanaście par oczu patrzy się na niego. Każdy jest zestresowany, ja też. Ale po kilku minutach ogier czuje się tak jak w swoim domu. Nic, a nic go nie rozproszy, nie spłoszy i jest cud miód, malina.
W terenie: Nie płoszy się, ale za to jest bardzo ciekawski. Lubi chodzić pierwszy i nadaje się na czołowego, ale pod mniej doświadczonymi potrafi wywieść. Bo w terenie rozładowuje całą swoją energię, a gdy już widzi gałąź czy kłodę przeskoczy przez nią bez najmniejszych problemów. Po prostu uwielbia chodzić do lasu, a jeszcze gdyby zawsze zdarzały się jakieś gałęzie i kłody, to mógłby jeździć tam codziennie. Galop ze skokami sprawia mu największą przyjemność lecz gdy galopujemy w terenie i gdy zauważy przed sobą jakąś gałązkę, to się tak nakręca i przyśpiesza, że nie można go zatrzymać i wtedy gdy nie dojedzie i nie skoczy tej gałęzi, nie zatrzyma się. Dalej będzie gnał.
Wobec innych koni: Jest bardzo, ale to bardzo przyjacielski. Nie ma z nim żadnych kłopotów kontaktach z innymi końmi. Zawsze spokojnie sobie skubie trawkę i nie włącza się w bójki. Chętny do zabawy, zawsze spokojnie czeka na swoją kolej do poidła. Nie wszyscy go lubią, choć jest tak świetnym towarzyszem, że moim zdaniem nawet muchy go wielbią. No, ale cóż, nie wszyscy ze stada muszą być jego przyjaciółmi.



WŁAŚCICIEL: Delicja
POPRZEDNI WŁAŚCICIEL: -
HODOWLA: Jakarta Arabians



DOKUMENTY:


ILOŚĆ OSIĄGNIĘĆ: 9
ILOŚĆ OSIĄGNIĘĆ GWIAZDKOWYCH: 9



POTOMSTWO:
klacze
ogiery



TRENINGI:
  1. Trening ujeżdżeniowy
  2. Teren w WHK Cedryka
  3. Zawody skokowe w WHK Cedryka <dyplom>


OSIĄGNIĘCIA SPORTOWE:
  1. I miejsce w ujeżdżeniu kl. N | Hipodrom Rose |
  2. I miejsce w ujeżdżeniu kl. C | Hipodrom Rose |
  3. I miejsce w skokach kl. LL | Hipodrom Rose | 
  4. III miejsce w ujeżdżeniu kl. N | Hipodrom Eliksir | 
  5. III miejsce w ujeżdżeniu kl. C | Hipodrom Eliksir | 
  6. III miejsce w ujeżdżeniu kl. N | Hipodrom Eliksir |  
  7. III miejsce w ujeżdżeniu kl. C | Hipodrom Eliksir | 
  8. III miejsce w ujeżdżeniu kl. N | Hipodrom Eliksir |  
  9. III miejsce w ujeżdżeniu kl. C | Hipodrom Eliksir | 
OSIĄGNIĘCIA POKAZOWE:

TYTUŁY I INNE:



INFORMACJE DLA HODOWCÓW:

  • stanówka: 300 hrs
  • nasienie mrożone: 200 hrs

sobota, 27 września 2014

Sheila


   
  



IMIĘ: Sheila
PŁEĆ: klacz
DATA UR.: 2 maja 2005r.
RASA: SP
MATKA: Calivia | - |
OJCIEC: Shogun | - |
WZROST: 178 cm
MAŚĆ: siwa jabłkowita



PREDYSPOZYCJE:
  • cross easy   
  • ujeżdżenie kl. L - P  



OPIS

Charakter: Jest bardzo pewna siebie i zna swoją siłę. Chociaż z biegiem czasu coraz bardziej się uspokaja – często pokazuje swoją upartość, a czasami nawet złośliwość. Shi jest „koniem jednego jeźdźca”. Kiedy już zgra się z jedną osobą, wskazane jest by z nią właśnie trenowała, uczestniczyła w zawodach i tak dalej... Nie bardzo lubi ludzi, którzy chociaż widzą ją na oczy po raz pierwszy – zabierają się do głaskania jej i miziania po pyszczku. Odstrasza ich zębami. Na jej zaufanie trzeba sobie zapracować, ale kiedy już się uda, można z nią zrobić wszystko. Jest oddana i lojalna. Nigdy nie zapomina tych dobrych i tych złych momentów swojego życia. Potrafi się obrazić i żeby ją przeprosić potrzeba sporo wysiłku. Inteligentna i trochę zarozumiała. Bardzo szybko się uczy i nie ważne czy chodzi o nowe elementy ujeżdżeniowe czy o inny model zasuwy na boksie. 
Dokładnie testuje każdą osobę, która wejdzie do jej boksu. Osoby, które jej nie znają mogą się wystraszyć, ale w rzeczywistości Shi nie zrobiłaby im nic złego. Te spojrzenia i stulone uszy mają na celu odstraszenie niechcianych gości. Przy znanych jej osobach odpręża się i przyjaźnie przeszukuje kieszenie.
Czyszczenie jej nie jest problemem. Szczególnie na zewnątrz ( w boksie jednak trochę się niecierpliwi i czuje się zbyt pewnie). Wystarczy ją przywiązać w wyznaczonym miejscu i zabrać się na szczotkowanie. Nie przeszkadza jej żadna czynność. Grzecznie podaje kopytka, pozwala się nam kręcić koło zadu i tak dalej. 
Zakładanie sprzętu na ogół nie wymaga jakichś specjalnych cyrków, ale czasami Sheila podnosi głowę tak wysoko, że ciężko jest założyć ogłowie. Należy być spokojnym i cierpliwym, a nasza postawa zostanie wynagrodzona. 
Nie boi się wody. Czy to na myjce, czy w jeziorze – bawi się nią i cieszy. 
Pod siodłem: Jej chody są bardzo wygodne. Szczególnie galop. :)
Shi to koń wszechstronny i w wielu dyscyplinach radzi sobie jak ryba w wodzie. Podczas obserwowania ją od razu widać, że jest bardzo ambitna. Mocno wybija się przed przeszkodami i pewnie przemierza tor. Ma w sobie mnóstwo energii, którą pożytkuje we właściwy sposób.
Na początku jazdy testuje jeźdźca, tak jakby chciała mu wyperswadować jazdę na niej. Dla osób już sprawdzonych jest znacznie łagodniejsza, ale nawet krótka chwila dekoncentracji może skutkować jakimś małym buntem. 
Dobrze oddziałuje na pomoce, można nią bezproblemowo kierować samymi łydkami i dosiadem. Zwykle jest skupiona i na każdy sygnał reaguje błyskawicznie. Komendy głosowe także zna i rozumie. 
Jest bardzo odważna. Nie boi się byle czego, a spłoszenia to wieeelka rzadkość. Pokona każdą przeszkodę bez mrugnięcia okiem. Nie odstraszają jej kolorowe dekoracje, głośna muzyka czy przejeżdżający nieopodal motocykl. 
Cross: jak już przed chwilką wspomniałam – Shi jest odważna. Prawie nigdy nie wyłamuje. Po silnym impulsie pewnie galopuje w stronę przeszkody i o ile jeździec nie popełni błędu – przeskoczy ją. Ma dobrą technikę skoku, potrafi dostosować się do wysokości oraz podłoża. Jest szybka i zwinna, dzięki czemu dobrze radzi sobie na ciaśniejszych zakrętach o  odcinkach  trasy, które wymagają od niej nadrobienia czasu. 
Ujeżdżenie: pracę na czworoboku lubi, ale nie darzy jej wielką miłością. To dla niej dobra szkoła i pilnie uczestniczy w treningach. Szybko się uczy i jest konsekwentna, dzięki czemu coraz lepiej idzie jej praca pod ujeżdżeniowym siodłem. Jej chody są sprężyste, a przejścia dość płynne. Ma jeszcze problemy z zatrzymaniem do stój z szybszego chodu, albo z ładnym ruszeniem kłusem czy galopem właśnie z pozycji stojącej. 
Na zawodach: od zawsze dużo podróżowała, więc dotarcie na miejsce zawodów, jak daleko by nie było, nie stanowi już dla niej problemu. Jest przyzwyczajona do jazdy w przyczepie, kilka razy leciała samolotem. Na miejscu jest ciekawska i bardzo chętna do zwiedzania. Bywa wtedy trochę nieznośna, bo na początku bardziej skupia się na otoczeniu niż na partnerze. Po jakimś czasie przyzwyczaja się i już działa na pełnych obrotach. Potrafi wyczuć, że „teraz trzeba być grzecznym koniem”.
W stosunku do innych zwierząt: trochę nie dogaduje się z psami, ale za to uwielbia koty. Jeśli akurat jakiś mruczek przypałęta się do stajni – zawsze najczęściej takiego delikwenta można spoktać w boksie Shi. Bardzo się wtedy uspokaja i jest jak aniołek.
Inne konie nie stanowią dla niej zagrożenia, ona dla nich tez nie koniecznie. Dogaduje się z większością rumaków, ale wiadomo – wybiera sobie psiapsióły, z którymi trzyma na pastwisku. Nigdy nie wszczyna bójek, ale gdy jakiś koń ją zaczepi – zawsze odpowie. Nie potrafi potulnie odejść. 
W terenie: Jest prze szczęśliwa, bo kocha otwarte tereny, na których może się wybiegać, czy to sama, czy w grupie. Czasami zdarza jej się ponieść, ale to raczej rzadziej niż częściej. Tutaj ciężej sprawić by tak błyskawicznie reagowała na sygnały, ale nie można powiedzieć, że jest wtedy całkiem nieczuła na biednego jeźdźca. Jeśli jest zgrana ze swoim partnerem – nie wystąpią żadne problemy. Shi będzie szła tak, jak prosi ją o to jeździec. Bywa, że się zbuntuje i stanie dęba. Spektakularne bryki także nie są jej obce. 



WŁAŚCICIEL: Ruska, Rosewood Ranch
POPRZEDNI WŁAŚCICIEL: -
HODOWLA: Rosewood Ranch



DOKUMENTY:            


IMIĘ STAJENNE: Shi, Eila
CHIP: posiada
KONDYCJA: dobra  
ZDROWIE: bardzo dobre        
KONTUZJOWANY: nie            
ODMIANY: -            
ODROBACZANY: regularnie        
SZCZEPIONY: tak              
WERKOWANY: regularnie            
KUTY:  tak, na cztery kończyny          
TARNIKOWANE ZĘBY: regularnie          
UJEŻDŻONY: tak  
DO HODOWLI: tak
BONITACJA: 89
ILOŚĆ OSIĄGNIĘĆ: -



POTOMSTWO:klacze
  1. Sharada [z][b] | hod. Rosewood Ranch
  2. Stark Tower [z][b] | hod. Rosewood Ranch | 
ogiery



TRENINGI:
  1. Trening crossowy
  2. Trening skokowy | WHK Cedryka |
  3. Teren
  4. Teren
  5. Rajd | JKS Mustang Lakuś |  
  6. Hubertus | Rancho Arisha
  7. Teren | Rancho Arisha
  8. Hubertus - ZŁAPAŁYŚMY LISA! :) | Apple Garden Stud
  9. Hubertus | WHK Cedryka
  10. Hubertus - ZNOWU ZŁAPAŁYŚMY!!:) | Summer Berry
  11. Gwiezdny Rajd | Rancho Arisha



OSIĄGNIĘCIA SPORTOWE:

OSIĄGNIĘCIA POKAZOWE:

TYTUŁY I INNE:
       



INFORMACJE DLA HODOWCÓW:
  • embriotransfer: 700 hrs

niedziela, 21 września 2014

Winter Soldier


 GALERIA

    

   


IMIĘ: Winter Soldier
PŁEĆ: ogier
DATA UR: 1 kwietnia 2012r
RASA: koń pełnej krwi angielskiej
MATKA: Wild Power   | - |
OJCIEC: Sputnik | - |
WZROST: 164 cm
MAŚĆ: siwa



PREDYSPOZYCJE:
  • wyścigi płaskie do 1400m
  • pokazy
  • hodowla


    OPIS

    wkrótce!



    WŁAŚCICIEL: Ruska, Rosewood Ranch
    POPRZEDNI WŁAŚCICIEL: -
    HODOWLA: Rosewood Ranch



    DOKUMENTY:
    •  paszport 
    •  bonitacja 
    •  rodowód 
    •  certyfikat hodowlany


    ILOŚĆ OSIĄGNIĘĆ: 0
    ILOŚĆ OSIĄGNIĘĆ GWIAZDKOWYCH: 0



    POTOMSTWO:
    klacze
    ogiery



    TRENINGI:



    OSIĄGNIĘCIA SPORTOWE:

    OSIĄGNIĘCIA POKAZOWE:

    TYTUŁY I INNE:



    INFORMACJE DLA HODOWCÓW:
    • nasienie mrożone: -

    wtorek, 9 września 2014

    Trening wyścigowy | Felicia |


    IMIĘ KONIA: Felicia
    JEŹDZIEC: Harry
    RODZAJ TRENINGU: wyścigi
    DATA: 9. 09. 2014r.
    MIEJSCE: tor wyścigowy
    WYSTĄPILI: Ruska, Ray, Vienne


    Rano, czyli po trzynastej, posprzątałam trochę w siodlarni, ale i tak nie było tego widać. Rzadko kiedy ktoś znajduje czas żeby kolorystycznie ułożyć czapraczki. Po treningach po prostu rzuca się wszystko tam gdzie jeszcze jest miejsce. Wyrzuciłam do prali wszystko, co brudne, ułożyłam to, co jeszcze nadawało się do użytku i zamiotłam. Tak, jestem z siebie dumna.
    Dzisiaj ni było tak upalnie, więc wywaliliśmy konie na pastwiska. Nasze stadko uwielbia tam przebywać, a my uwielbiamy na nie patrzeć. :)
    Siedziałam na płocie z Ray'em i Viennie kiedy ze strony stajni nadszedł Harry.
    Jak zawsze zapracowani. - Uśmiechnął się do nas, wymachując czarnym uwiązem. Oparł się o ogrodzenie i powiódł wzrokiem po koniach, wcinających trawę kilkanaście metrów od nas.
    -  Wziąłbym Felkę na trening – oświadczył i odczekał kilka sekund, oczekując na brawa i owacje na stojąco. Kiedy się ich nie doczekał po prostu poszedł po klacz.
    Obserwowaliśmy go z zaciekawieniem. Felicia tolerowała tylko i wyłącznie Harrisona i nikomu innemu nie pozwalała się nawet dotknąć. Na próżno można było przekupywać ją marchewkami czy szeptać miłe słówka. Felka pozostawała nieubłagana.
    Chłopak szybko ją złapał i udał się w kierunku bramki.
    - Chyba pojadę z nimi i popatrzę – powiedziała Vienne, a ja podłapałam jej pomysł.
    - Sama jestem ciekawa.
    Poszliśmy za nimi. Wyczyścił gniadą, a w tym czasie Chris przyszykował mu przyczepę i zniknął. Kilka minut później wszyscy siedzieli już na miejscach, a czarująca folblutka burzyła się już w swoim pojeździe.
    ***
    - Idź mu pomóż, bo sobie biedaczysko nie da rady... - mruknęłam, szturchając Rayana w bok.
    - Niech się pomęczy – odparł.
    - No idź...
    Westchnął i ruszył na pomoc dżokejowi. Kiedy Harry usadowił się już na grzbiecie Złośnicy – przyszedł czas na rozgrzewkę. Wiem, że ciężką nad nią zapanować. Wtedy dostarczyła nam pokazu ekstremalnej jazdy, rzucając się na boki. Zdecydowała, że albo będzie się poruszać galopem, albo wcale. Jednak Harrison jest doświadczonym jeźdźcem i zdołał porozumieć się z klaczą na tyle, by ta uspokoiła się i pozwoliła mu się prowadzić. Przez kilkanaście minut rozciągał konia na wszelakich woltach, ósemkach i prostych odcinkach. Gdy uznał, że są gotowi – skinął na nas. Ciekawi efektów treningu pospieszyliśmy do bramek. Vienka weszła do środka i trzymała dość rozluźnioną Fel. Klacz nie bała się tych wszystkich metalowych części, a zdarzało jej się wariować jedynie przez rozpierającą energię i nieposkromiona chęć do biegu.
    - Wzięłaś stoper? - zapytał Ray, a ja strzeliłam przestraszoną minę.
    - Nie! Jezu, trzeba być mną i...
    Nie dokończyłam bo wyjął urządzenie z kieszeni i wcisnął mi je do reki z pełnym satysfakcji uśmiechem. Mruknęłam coś pod nosem i dałam sygnał Vienne.
    Bramka otworzyła się z głośnym szczękiem, a gniada klacz wyskoczyła z niej z wielką siłą. Harry nie chciał by pędziła, więc stopniowo wyciszył ją, ustalając sobie ścieżkę jakieś dwa metry od bandy. Felicia z początku nie chciała go słuchać i była całkowicie poza kontrolą, jednak po pewnym czasie odpuściła. Widocznie stwierdziła, że bunt i tak jest bez sensu. Biegła – to najważniejsze. Tor bardzo jej odpowiadał, jej kroki  wydłużyły się, a ciało rozciągało do granic możliwości, gdy pokonywała pierwszą prostą. Siedzieliśmy na jednym z niższych rzędów trybun, mieliśmy stamtąd doskonały widok.
    - Jeny... Jest przepiękna... Cudownie biega – stwierdziła Vi, z zachwytem obserwując parę, która śmignęła przed nami.
    - I całkiem szybka – dodałam wesoło, zerkając na stoper.
    Klaczy podobał się pomysł samotnego treningu. Nikt jej nie przeszkadzał, wokół panowała cisza i spokój. Słyszała tylko siebie i swojego partnera, którego zaakceptowała.
    Dżokej przygotował ją do wejścia w zakręt. Delikatnie zwolnił i wprowadził klacz na łuk z wielką wprawą. To było bardzo płynny i miły dla oka element. Felicia troszkę podburzyła się, kiedy Harry nie pozwolił jej od razu przyspieszyć. Próbowała wyrwać wodze, ale na szczęście jej się nie udało. Stuknął ją palcatem i chyba to ją otrzeźwiło. Poprawiło się ustawienie jej głowy i szyi, a także całego ciała. Galopowała równo, harmonijnie. Trzymała się miejsca, które wyznaczył dla niej dżokej i tempa, które ustalił.
    - Poprawiła się, od kiedy pierwszy raz widziałam ją na torze – powiedziałam. - No bo, chyba jest bardziej skupiona i wie co robi. Nie przypomina już tak bardzo brązowej, wściekłej baby - podzieliłam się swoimi przemyśleniami.
    - Ale ona ciągle jest brązową, wściekłą babą... Po prostu kocha Harry'ego i chce się się przypodobać.
    Uśmiechnęłam się. Dobrali się, to prawda. Dzięki temu Fel uczy się z większym zapałem i zaczęła myśleć nad tym, co robi.
    Powoli wysunęli się zza zakrętu i wjechali na prostą. Pomyślałam, że zamierzali dobiec do końca, a potem zwolnić do stępa.
    Felicia była wniebowzięta, gdy Harrison oddał jej część wodzy i poprosił, by przyspieszyła. W przeciągu krótkiej chwili wyciągnęła chód i osiągnęła imponującą prędkość. Rozciągała się i pracowała całą sobą. Wyglądała na prawdę niesamowicie. W świetnym stylu pokonywali kolejne metry, aż w końcu przekroczyli linię, którą dżokej uznał za koniec trasy. Ostrożnie wyhamował klaczkę, stopniowo przeszedł do kłusika, klepiąc ją po szyi. Był zadowolony, tak samo jak my. Natychmiast zerwaliśmy się z miejsc i ruszyliśmy ku nim. Widząc nas Felka zrobiła dziwną minę, ale była zbyt zmęczona by zrobić coś złośliwego. Kłusowała wokół nas na luźniejszej wodzy, a Harry z wieeelkim uśmiechem próbował złapać oddech i mówić coś, czego nie potrafiliśmy rozszyfrować. Wywnioskowałam, że jest dumny z siebie i konia.
    Felka została rozstępowana, a potem zapakowana do przyczepy. Po powrocie do domu zajęłam się oglądaniem serialu o najeździe kosmitów.

    piątek, 5 września 2014

    Trening ujeżdżeniowy | *Kalliyan |


    IMIĘ KONIA: Kalliyan
    JEŹDZIEC: Ruska
    RODZAJ TRENINGU: ujeżdżenie
    DATA: 5. 09. 2014r.
    MIEJSCE: hala
    WYSTĄPILI: Meg & Ragnar


    Wyjrzałam przez okno i uśmiechnęłam się. Misja „PRZEPROWADZKA” zakończona sukcesem. Brakowało mi moich rumaków, ale wiem, że przez te kilka miesięcy będzie im lepiej pod opieką innych koniarek. Zerknęłam na zegarek, który pokazywał jedenastą, po czym głośno westchnęłam, bo zamierzałam wstać dziś wcześniej. Jak zwykle... Kilkanaście minut później byłam już w kuchni. Odgrzałam sobie kawałek pizzy, który został z kolacji, a następnie udałam się do stajni. W sumie nie planowałam na razie wsiadać, ale kiedy zobaczyłam, że Kalliyan jest w swoim boksie i bardzo się nudzi – zmieniłam plany. Siwa łepetyna araba wysunęła się w boksu, kiedy usłyszał moje kroki. Nie zdążyliśmy się jeszcze lepiej poznać.
    - Cześć, cześć... – szepnęłam, gładząc go po szyi. - Co ty na to, żeby przestać się lenić i zrobić mały trening? - zapytałam, ale nie spieszył się z odpowiedzią. Zamiast tego parsknął.
    Poszłam po sprzęt i szczotki. Kall lubi czyszczenie i zawsze stoi grzecznie. Tym razem także pokazał, że potrafi być cierpliwym rumakiem, za co dostał cukierka. Szybko założyłam na niego czaprak, podkładkę i siodło, a potem ogłowie.
    - Pójdziemy na halę – poinformowałam, wyprowadzając go na korytarz.
    Nie miał zastrzeżeń.

    ***

    Drzwi były zamknięte, więc uznałam, że ktoś musi mieć właśnie jazdę. Błagając bogów, by szybko skończył krzyknęłam „uwaga” i ostrożnie otworzyłam wrota. Meg stępowała na Ragnarze. Pomachałam do niej.
    - Kończysz czy zaczynasz? - zapytałam, podchodząc bliżej. Kalliyan i Ragnarok wyciągnęli do siebie pyszczki.
    - Kończę, kończę. Chciałam tylko sprawdzić, co potrafi i nad czym będziemy musieli popracować – odparła z uśmiechem. - Znikam za dwie minuty.
    Dopięłam popręg i wlazłam na grzbiet ogiera, który z czujnie postawionymi uszami obserwował swojego kolegę. Delikatnie ściągnęłam wodze i przycisnęłam łydki do boków konia. Ten od razu ruszył żwawym stępem w kierunku ścieżki przy ścianie. Był mocno rozkojarzony towarzystwem i zadzierał głowę, starając się wyglądać dumnie. Kiedy Meg opuściła pomieszczenie, od razu wyczułam zmianę. Kall skupił się na mnie.
    Mogliśmy zacząć pracę, więc wprowadziłam kilka prostych elementów. W narożnikach robiliśmy wolty, na początku były duże, z biegiem czasu zmniejszaliśmy ich rozmiar. Były też wielkie serpentyny. Najpierw o łagodnych brzuszkach, potem coraz ciaśniejszych i częstszych. W międzyczasie ćwiczyliśmy także zatrzymania. W stępie nie było żadnych problemów. Kall aktywnie szedł do przodu, nie próbował odchodzić od ściany, ani zadzierać łba. Wygiął szyję w łagodny łuk, zaczynał się rozluźniać. Często zmienialiśmy kierunki oraz tempo. Był moment kiedy zamiast szybszym stępem, ruszył przed siebie kłusem, jednak na moje polecenie zwolnił. Po kilku intensywnych minutach zdecydowałam, że czas na zmianę chodu. Dałam Kalliyanowi odpowiednie sygnały, a w narożniku wypchnęłam go do kłusa.
    - Dobry konik... - pochwaliłam go z uśmiechem. Na razie spisywał się rewelacyjnie.
    Tak jak poprzednio – bardzo często robiliśmy rożnego rodzaju wolty i półwolty. Kilka wężyków i serpentyn na całej powierzchni lub tylko na części. Kiedy ogier wyraźnie się rozluźnił, zaczął się robić także trochę bardziej śmiały. Chyba chciał sprawdzić, czy aby na pewno potrafię utrzymać się w siodle. Na szczęście odpuścił sobie pokaz amatorskiego rodeo, a ograniczył się jedynie do odchodzenia od ściany albo zwalniania. Po zatrzymaniu się z kłusa, nie chciał ponownie ruszyć truchtem. Szybko wyjaśniliśmy sobie kilka kwestii. Nie chciałam być kimś, kto po prostu każe mu zrobić daną rzecz, szczególnie jeśli on bardzo się temu sprzeciwia. Dążyłam do tego, by zaakceptował mnie jako partnera. Liczyłam na to, że zaufa mi i zrozumie, że możemy razem współpracować. Kolejne dziesięć minut poświęciliśmy właśnie na to. Chwaliłam go za każdą dobrze wykonaną figurę, a takie, które nie wychodziły, cierpliwie powtarzaliśmy do skutku. Wydawało mi się, że zaczął rozumieć to, co miałam mu do przekazania.
    Zjechaliśmy na przekątną, gdzie docisnęłam łydki. Koń od razu podkręcił bieg, pięknie wyciągając się, by pokonać linię jak najszybszym kłusem. Cała jazda była bardzo energiczna, Kall przestał dokuczać mi swoimi humorkami, zaczął aktywną pracę i czujnie wyłapywał wszelkie sygnały. Sprawiał wrażenie bardzo delikatnego, ale jednocześnie emanował energią i zdeterminowaniem. Kiedy miał biec szybko – robił to z pełnym zaangażowaniem. Jeśli miał się zatrzymać – stawał w miejscu jak posąg, z idealnie ułożonymi nogami. Gdy miał potem ruszyć – natychmiast puszczał się kłusem.
    Poklepałam go po szyi, zwalniając do stępa.
    Oddałam znaczną część wodzy, by mógł wyciągnąć szyję i uśmiechnęłam się do siebie, widząc jak bardzo mu to pasuje. Dałam mu chwilę na uspokojenie się przed galopem.
    Zebrałam wodze i zakłusowałam, wjeżdżając na pierwszy ślad. Przejechaliśmy niepełne okrążenie, gdy zagalopowaliśmy w jednym z narożników. Kall wykorzystał mój błąd, jakim były zbyt długie wodze i niewystarczająca kontrola. Szybko zwolniłam go do kłusa. Ta chwila dała mu podstawy do kolejnego „ataku na mój autorytet”. Zadarł głowę i założę się o moją wypłatę, że śmiał się ze mnie w duchu. Starałam się nie okazywać żadnego rozczarowania, uznałam, że najlepszym sposobem będzie zmęczenie go i znudzenie. Biegaliśmy szybkim kłusem przy ścianie w tym samym kierunku jak głupki, po jakimś czasie odpuścił. Wtedy na spokojnie ustawiłam go na pomoce, zebrałam i gdy wyczułam odpowiedni moment – zagalopowaliśmy.
    Kall poddał się, chyba uznał, że testowanie mnie jest zbyt męczące.
    Jego kroki były płynne i energiczne. Miałam pełną kontrolę. Kiedy trochę się już rozbiegał zmieniliśmy kierunek poprzez bardzo udaną lotną zmianę nogi i zaczęliśmy pracę nad innymi figurami w galopie. Kalliyan nie jest na razie mistrzem ujeżdżenia, startuje na poziomie klasy L, ale moją osobista ambicją jest do doprowadzić do programów z klasy N. Dzisiejszy trening był próbą nawiązania kontaktu i nie zamierzałam uczyć go nowych rzeczy, więc nasza praca w galopie była bardzo ograniczona. Po kilku woltach i lotnych, przeszliśmy do trenowania przejść między wszystkimi trzema chodami w różnych kombinacjach. Radził sobie nieźle. Był już całkiem rozgrzany i taki elastyczny. Mogłam robić z nim wszystko, wykonywał każde polecenie.
    Pogalopowaliśmy sobie jeszcze, tak dla relaksu, a potem zwolniłam do kłusika. Poklepałam go po łopatce, widziałam, że jest już mokry, a zbyt wielki wysiłek na dzień dobry nie jest najlepszym pomysłem. Już bez zbędnych rewelacji truchtaliśmy na luźniejszych wodzach. Po chwili zwolniłam do stępa i tak człapaliśmy jeszcze jakieś osiem, może dziesięć minut. Nie miałam zerka, a ten na ścianie się zepsuł...
    - No dobra, chłopie. Kończymy – powiedziałam, zatrzymując się przy drzwiach. Przytuliłam się do niego, a on stał prosto i starał się mnie ignorować. Zsiadłam, poluźniłam popręg, podwinęłam strzemiona i otworzyłam wrota. Kilkanaście sekund później Kall stał już w boksie, a ja zdejmowałam z niego siodło. Odniosłam sprzęt do masztalerki, czaprak zawiesiłam na płocie przy drzwiach wyjściowych, a potem wróciłam do ogiera, zaopatrzona w kawałek marchewki.
    - Dziękuję za jazdę, śliczny. Zaprzyjaźnimy się – powiedziałam i pogłaskałam go po pyszczku, który wyciągnął by przeszukać moje kieszenie.