Byłam wykończona podróżami i ciągłym nadążaniem za Heilari. Od razu padłam na łóżko i zasnęłam, a gdy o świcie rozległo się dudnienie, postanowiłam zabić tego, kto ośmielił się łomotać w moje drzwi. Cudem powstrzymałam się od wyciągnięcia pazurów, podczas otwierania wrót. Posłałam mordercze spojrzenie chłopakowi, który stał na korytarzu z beztroską wypisaną na twarzy. Zdziwił się na mój widok, ale szybko aktualizował dane i uśmiechnął się zaczepnie. Miał czarne, gęste włosy, które tworzyły artystyczny nieład. Niebieskie oczy przyglądały mi się z mieszaniną zaciekawienia i drapieżności. Sądząc po jego ubraniu, nie przejmował się wyglądem. Miał na sobie wygniecione i przetarte do granic możliwości jeansy, brudne trampki, koszulkę z lokiem jakiegoś zespołu i czarną, motocyklową kurtkę. Podróbkę z resztą...
- Czego? - warknęłam niecierpliwie., gdy zamiast przedstawić powód swej wizyty, dokładnie analizował krój mojej bluzki.
- Pomyliłem pokoje, ale jeśli przypadkiem potrzebujesz towarzystwa...? - Uśmiechnął się w dziwnie zadziorny i ekscytujący sposób.
Po akcencie poznałam, że nie jest miejscowym, a pochodzi raczej z południa Stanów Zjednoczonych. Uniosłam brew i pokręciłam głową, dając znać, że nie znajdzie tu szczęścia.
- Twoja strata. - Wzruszył ramionami.
Ruszył pod kolejne drzwi. Wychyliłam się na korytarz, bo chłopak zaczął dobijać się do Heilari, a to mogło skończyć się w najlepszym razie połamaniem wszystkich kończyn. Zdziwiłam się gdy nie usłyszałam jej wrzasków. Kierując się ciekawością podeszłam do nich, a czarnowłosy natychmiast wyszczerzył się w uśmiechu.
- Co? Zmieniłaś zdanie? - Poruszył brwiami w prawie zabawny sposób.
- Nie, zastanawiam się dlaczego jeszcze żyjesz - odparłam i pytająco zerknęłam na mutantkę.
- Ruska, powinnaś wracać do pokoju - powiedziała sztywno.
- Chętnie poznam twoich przyjaciół, mamo - zaprotestował, a ja cicho parsknęłam po usłyszeniu jego słów.
Heilari zacisnęła dłonie w pięści i zamknęła za sobą drzwi, wychodząc na korytarz.
- Słyszałem, że jesteś w mieście, więc pomyślałem, że wpadnę się przywitać - dodał teatralnie grzecznym tonem.
- Nie jesteś moim ulubionym dzieckiem - mruknęła, a ja popatrzyłam na nią z wyrzutem. To nie było miłe...
- Za to najbardziej utalentowanym. - Uśmiech nie schodził mu z twarzy. - No już, zbieraj się. Wiem gdzie jest Kalijo.
- Niby skąd?
- Nigdy mnie nie doceniałaś.
- Nie było za co. Rus, za pięć minut zbiórka pod hotelem. Powiedz Aidenowi.
Skinęłam głową i podeszłam do drzwi Hadesa, gdy mutantka zniknęła w swoim pokoju.
- Ruska? Ruska, Rus, Rusi, Rusiek, Rusia, Ruzia, Rrrr... Ruska to nie imię. - Chłopak podzielił się ze mną swoimi przemyśleniami, opierając się o ścianę tuż obok, ze skrzyżowanymi rękami.
- Nie.
- Więc...? Jak masz na imię?
- Nie przepadam za nim. - Zerknęłam na niego.
- Szkoda. Ja jestem Neal.
Uśmiechnęłam się, ale to tylko zachęciło go do podtrzymania rozmowy.
- Twój kumpel chyba śpi bardzo głęboko.
- Jak na złość...
- Nie podobam ci się? Ej, nie bądź taka krytyczna. Potrafię być czarujący. - Puścił mi oczko, ale w tym momencie otworzył mi Aiden i przetarł oczy, ledwo kontaktując.
- Dzień dobry, śpiąca królewno! - uprzedził mnie Neal. - Za trzy minuty szefowa pragnie cię widzieć na dole w pełnej gotowości i uwaga, bo ma paskudny humor. Jak zawsze z resztą...
Hades przez chwilę analizował nowe informacje i nową twarz w zespole, ale szybko potrząsnął głową i wrócił do pokoju by się przygotować.
- Potrzebujesz może pomocy z jakimś suwakiem, czy czymś...? - zapytał ni stąd, ni zowąd, strzepując z ramienia niewidzialny pyłek.
- Dzięki, poradzę sobie.
- Szkoda. - Uśmiechnął się pod nosem.
Nie wiedziałam, że Heilari ma dzieci. Błyskawicznie uszykowałam się do drogi, myśląc o tym. Z pokoju wyszłam jako ostatnia...
- Jej zadaniem jest wyeliminowanie kilku włoskich dyplomatów, którzy są dość nieprzychylni mutantom. Moje źródła twierdzą, że został jej już tylko jeden cel - wyjaśnił Neal, podczas jazdy samochodem.
Zmierzaliśmy do domu Roberta Bastardo.
- Wiadomo kto jest zleceniodawcą? - zapytała Heilari.
- Nie bardzo.
- Tom Queen?...
- Pasowałoby - odparł, mierząc ją podejrzliwym spojrzeniem.
- Widziałam go w samolocie, jest tutaj.
Kilkanaście minut później Heilari i Aiden przekonywali już jednego z najważniejszych posłów rządzącej partii, że potrzebuje naszej ochrony. W tym czasie Neal i Darkehunter mierzyli się wzrokiem w salonie.
- Ten gość mnie przeraża - ten pierwszy powiedział cicho w moim kierunku.
- To się na niego nie gap.
- Nie mogę, to hipnotyzuje...
Wywróciłam oczami.
- Zostajemy - oznajmiła Heilari, wchodząc do pomieszczenia. - Bastardo nam uwierzył i obyło się bez telepatii.
- Kto jest telepatą? - zainteresował się Neal.
- Ona. - Wskazała głową na mnie.
- Extra - ucieszył się.
Nikt nie spodziewał się, że zajęta sprawami państwa polityk potrafi przyrządzić tak idealne spaghetti, jakie zaserwował nam na obiad. Staruszek zaskoczył nas także swoją wiedzą na temat starożytnych formacji wojennych. Chociaż nie przepadał za mutantami, był nam wdzięczny za ostrzeżenie i ochronę. Nie poruszaliśmy tematu nowej ustawy, więc nasze relacje były całkiem dobre.
Przesiedzieliśmy w jego małej willi calutki dzień, czekając aż zjawi się Kalijo. Wieczorem rozłożyliśmy się w salonie, gdzie znajdowały się dwie cudownie wygodne kanapy. Zajęłyśmy je razem z Heilari, a reszta dostała śpiwory do rozłożenia na dowolnym kawałku podłogi.
Nie byli zadowoleni z takiego obrotu spraw, ale nie ośmielili się protestować. Co prawda Neal złorzeczył pod nosem jeszcze dobre pół godziny, ale włączyłyśmy telewizor, który go zagłuszył, więc chłopak się poddał. Do dwudziestej trzeciej oglądaliśmy wszystkie filmy akcji, na jakie tylko udało się nam trafić i wyśmiewaliśmy się z bohaterów. Później H zarządziła ciszę nocną, ale panował absolutny zakaz spania. Musieliśmy być gotowi na nadejście kosmitki. Około północy wyszłam do łazienki, ale zbłądziłam i myszkując po domu trafiłam na piwniczkę z winami. Wybrałam sobie takie, które nie było zbyt drogie, aby właściciel okazałej kolekcji nie miał do mnie żalu. Otworzyłam butelkę i z powodu braku kieliszków pociągnęłam łyka ot tak.
- Alkoholiczka? – zapytał mrukliwie Neal, opierający się o framugę drzwi.
- Nie, raczej...
- Dobra, nie tłumacz się tylko się podziel. – Wyciągnął rękę.
Niechętnie oddałam znalezisko i wróciłam do salonu. Heilari zmierzyła mnie podejrzliwym spojrzeniem, a potem poszła w kierunku piwniczki, by sprawdzić, co jest grane.
- Ty durny imbecylu! – warknęła cicho, ale nie na tyle, bym nie słyszała jej z kanapy kilka pomieszczeń dalej.
Dalsze słowa wypowiedziała już szeptem, więc zbliżyłam się do drzwi by móc je dosłyszeć. W tym czasie Aiden także postanowił dowiedzieć się o co tyle szumu i podszedł do mnie z pytającym spojrzeniem.
- Znalazłam wino. Dużo wina - wyjaśniłam.
- A propos alkoholu…
- Tia, chyba wiem do czego zmierzasz…
Uśmiechnął się.
- Pamiętasz coś z tamtego wieczoru w ogóle? – zapytał.
- Trochę tak, ale wiesz, ja nie chciałam robi ć nic głupiego No dobra, może trochę chciałam… Chodzi mi o to, że jestem w takim nastroju, że chciałabym robić same głupie rzeczy. Ale o tamtym… Może uznajmy, że to się nigdy nie wydarzyło, co? No bo w sumie to było takie… nic…?
Skinął głową z przyjacielskim uśmiechem i wrócił pod śpiwór.
- Ona nie jest dla ciebie. – Usłyszałam zirytowałam H. – Jest nieodpowiedzialna, lekkomyślna i szalona.
Skrzywiłam się, słysząc to, ale musiałam się powstrzymać przez zastosowaniem jakichkolwiek przedsięwzięć. Nie jestem aż tak lekkomyślna…
- I co z tego? Ja też.
- Nie, ty jesteś dupkiem i dzieciakiem, który podpala wszystko, co stanie mu na drodze. Ruska na pewno nie pomoże ci się ogarnąć, a wręcz przeciwnie.
- Razem zawładniemy światem – powiedział ze śmiechem, a Heilari głośno westchnęła, walcząc z chęcią ukatrupienia go gołymi rękami.
- Zawładniecie psychiatrykiem, jeśli nie skończysz mnie wkurzać.
- Tak, zapomniałem, masz znajomości w takich miejscach, w końcu trzymali cię tam kilka lat – warknął, chcąc wyprowadzić ją z równowagi, co nie było najmądrzejszym posunięciem.
- Posłuchaj, gówniarzu… Wykonuj rozkazy i nawet niech nie przejdzie ci przez myśl, że wybijesz się ponad drobnego złodziejaszka. Gdyby nie ja, już dawno gniłbyś w kostarykańskim pierdlu.
- Dałbym sobie radę bez ciebie. Zostawiłaś mnie obcym ludziom, więc teraz też zostaw mnie w spokoju i nie baw się w mamusię, bo nie wychodzi ci to ani ze mną, ani z resztą.
Wyszedł z piwniczki, a słysząc kroki szybko wskoczyłam pod kołdrę. Neal zamiast zostać w salonie, wyszedł na zewnątrz, a Heilari została w piwniczce. To nie było bezpieczne… Szybko rozważyłam wszystkie opcje i kopnęłam Aidena w nogę.
- Musisz sprawdzić co z Heili… - powiedziałam cicho. – Jest sam na sam z setką butelek wina.
Bezzwłocznie podniósł się na równe nogi i poszedł w odpowiednim kierunku.
- Dałbym sobie radę bez ciebie. Zostawiłaś mnie obcym ludziom, więc teraz też zostaw mnie w spokoju i nie baw się w mamusię, bo nie wychodzi ci to ani ze mną, ani z resztą.
Wyszedł z piwniczki, a słysząc kroki szybko wskoczyłam pod kołdrę. Neal zamiast zostać w salonie, wyszedł na zewnątrz, a Heilari została w piwniczce. To nie było bezpieczne… Szybko rozważyłam wszystkie opcje i kopnęłam Aidena w nogę.
- Musisz sprawdzić co z Heili… - powiedziałam cicho. – Jest sam na sam z setką butelek wina.
Bezzwłocznie podniósł się na równe nogi i poszedł w odpowiednim kierunku.
- Ej, ludzie… - głos Neala dobiegł nas z holu.
Darkehunter spał w najlepsze, do tego strasznie chrapiąc, więc sama poszłam sprawdzić, co się dzieje. Drzwi były otwarte, wię ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz i zatrzymałam się w kompletnym zaskoczeniu. Spodziewałam się jakiejś tam kosmitki, a na podjeździe stała straszliwie wysoka i smukła istota w dziwnym, brązowym kombinezonie, dzierżąca w rękach długą włócznie z żółtym kryształem na końcu. Jej skóra była zupełnie niebieska. Głowa przybyszki była okrągła, osadzona na żółwiej szyi Nie miała ani jednego włosa. Przez oczy, których źrenice stale skierowane były w górę przebiegały szramy. Po jednym czerwonym zadrapaniu na każde ślepie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz