Secret & Ruska
Padok - Rosewood Ranch
Zamknęłam boks Black Rose, którą obdarowywałam cukierkami i nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Udałam się więc do kuchenki i dorwałam jakieś ciastka. Dochodziła 20 i temperatura obniżyła się na tyle by przebywanie na dworze stało się przyjemne. Większość koni spędzała cudowne chwile na pastwiskach, reszta odpoczywała w boksach lub uczestniczyła w treningach. Przejrzałam kilka gazet i postanowiłam przejść się po stajni, pomyślałam, że może wpadnę na jakiś genialny pomysł. Takowy pojawił się gdy mijałam boks Secreta. Pogłaskałam kasztanka po pyszczku i uśmiechnęłam się.
- Co byś powiedział na lonżę Sekretny?
Jego stan był znakomity, wszyscy staramy się dużo z nim pracować i pokazać, że świat nie jest zły. Miśka twierdzi, że może już przyjąć jeźdźca, ale ciągle się waham. Towarzyszy mi obawa, że jeżeli ktoś postanowi na niego wsiąść wszystko wróci do punktu wyjścia i całe leczenie będzie musiało zacząć się od nowa. Nie wiem czy Secret byłby w stanie to przejść. Do siodlarni miałam dosłownie kilka metrów, więc czym prędzej powędrowałam tam w poszukiwaniu lonży. Wróciłam do wałacha i wyczyściłam go, po czym zapięłam na taśmę i wyprowadziłam ze stajni. Jako, że wszystko było już pozajmowane, udaliśmy się na padok.
Odczepiłam lonżę tak by koń mógł chodzić w wolno w samym kantarze. Póki co stał i rozglądał się strzygąc uszami z wielkim spokojem. Podeszłam do niego i pogłaskałam na całej długości. W tym czasie obwąchiwał ziemie w poszukiwaniu źdźbeł trawy, niestety ich nie odnalazł. Skupił uwagę na mnie, ruszyłam przed siebie z nadzieją, że postanowi za mną pójść. Tak też się stało i po krótkim spacerze podarowałam mu cukierka.
Pochodziliśmy jeszcze trochę, a potem podpięłam lonże by chodził po okręgu. Średnica koła była spora, choć koń ciągle próbował ją zmniejszać. Po jakimś czasie cmoknęłam i uniosłam lewa rękę, ruszył wolnym kłusikiem. Musiałam sobie jeszcze sporo pocmokać zanim zdobył się na jakieś konkretniejsze tempo.
- Dobrze... - Pochwaliłam go z uśmiechem.
Minęło kilka minut i zatrzymałam go by zmienić stronę, ponownie zakłusował, z tymże poruszał się już znacznie rytmiczniej. Zachowywał się tak jakby nie pamiętał swojej przeszłości, Miśka mówiła, że najprawdopodobniej będzie zachowywał się całkowicie normalnie, nawet pod jeźdźcem, ale może mieć duży problem ze skakaniem. Nie szkodzi, przecież nikt nie będzie go zmuszał.
- Prrrć...
Posłusznie zwolnił do stępa. Robiliśmy sobie ćwiczenia z przejściami i zmianami tempa. Zagalopowanie poszło bardzo fajnie, nie miał z tym żadnych trudności. To samo w druga stronę.
Pochwaliłam go gdy stępował z opuszczona do ziemi głową. Nie będę kłamać, od początku naszej lonży chciałam na niego wsiąść. Wiedziałam, że to zależy tylko ode mnie i według wszelkich statystyk koń powinien zachować się całkiem spokojnie. Spojrzałam w górę i zaśmiałam się, za dużo myślę! Musze przestać i działać jak każe mi intuicja! Podprowadziłam go do ogrodzenia i stojąc na nim głaskałam konia po grzbiecie stopniowo naciskałam coraz mocniej, ale to robimy podczas każdej lonży już od kilku miesięcy. No i co? Przewiesiłam się przez niego, wałach delikatnie poruszył się i odwrócił głowę żeby sprawdzić co robię. Dałam mu marchewkę i poczułam się pewniej. Wróciłam na dawną pozycje i po kilku sekundach wsiadłam. Zamknęłam sobie usta dłonią żeby nie wydać żadnego niezidentyfikowanego dźwięku, ale nie pomogło bo i tak zaczęłam chichotać ze szczęścia. Głaskałam go po szyi i zeszłam dopiero po dłuższej chwili. Następnym razem przejadę się stępem. Może założę mu siodło? Oj miałam już mnóstwo planów.
Otworzyłam furtkę i wyprowadziłam wałaszka. Dylan na Black Rose podjechał do nas, a konie przywitały się muśnięciem chrap.
-Widziałem, w końcu pozwoliłaś mu by cię dźwigał. Już myślałem, że troskliwa mamusia jeszcze z rok będzie czekała... - Parsknął śmiechem tarmosząc rudemu grzywkę.
- Pewnie bym czekała, ale czasami jak sobie coś ubzduram to muszę to natychmiast zrobić. Chyba będzie dobrze. Pomogliśmy mu. - Uśmiechnęłam sie głaszcząc Secreta po ganaszu. Koń niemal usypiał, tak samo jak Blacky. - A co z nią?
- Przegalopowała cały tor. - Poklepał ją z promiennym uśmiechem. - Za miesiąc będzie startować. Nie boi się już toru ani trybun.
- Same dobre wieści. Dobra lecę. Jutro widzimy się o 7.
- Faktycznie dobre wieści... - Mruknął pod nosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz