poniedziałek, 1 grudnia 2014

Trening pokazowy | Made of Adamantium |


Po treningu postanowiłam, że ruszę jeszczę jakiegoś konia, a będzie nim Made. Chłopak dawno nie chodził, a napewno ma dużo energii to będzie się ładnie prezentował. Nie zrobię mu lonży, lecz trening pokazowy dawno nie trenował to dzisiaj to zrobi. Ogier był na pastwisku więc musiałam po niego pójść. Poszłam do stajni wzięłam uwiąz i poszłam po niego. Made skubał sobie spokojnie trawkę. Jest cwany, dlatego widząc, że idę właśnie po niego zaczął się oddalać. Ja go wołałam, a on dalej swoje. No więc zaczął przedemną uciekać. Nie nabrał się, ani na trawę, ani na cuksa no na nic. Te pastwisko było ogromne to co ja miałam zrobić on chciał się zabawić ze mną. 
- Made!!! Chodź tu. - zawołałam.
Ogier nic sobie z tego nie robił jedynie co to uciekał i ustawiał się zadem tak jak by nie wiedział o co chodzi. Wiedziałam, że takie coś to bez sensu bo i tak go nie złapię. Postanowiłam pójść po Dylana może on by mi mógł jakoś pomóc. 
- Dylan czy pomógłbyś złapać mi Made? Bo cwaniak mi ucieka, a sama nic nie zdziałam. - zapytałam.
- Pewnie już kilka razy go zprowadzałem i mi też takie numery robił. Mam na niego sposób. - odpowiedział śmiejąc się.
- Jaki? - zapytałam z ciekawością.
- To tak musimy przygotować końskie mussli. Zawszę gdy go sprowadzam idę z mussli. On uwielbia te mussli, zawsze wie kiedy idę z mussli, a kiedy nie. Dlatego musimy je przygotować. - powiedział Dylan.
- Dobra to chodźmy, ale się pośpieszmy bo chcę jeszczę potrenować. - powiedziałam.
- Ok.
Zaraz potem poszliśmy z Dylanem przygotowywać te mussli. Dylan robił już to dużo razy, dlatego też poszło mu to bardzo szybko. Po przyżądzeniu końskiego mussli poszliśmy na pastwisko po ogierka. Od razu wyczuł, że idziemy z mussli taką dzidą przybiegł. Wziełam trochę tego mussli i dałam ogrowi po czym go złapałam.
- Bardzo ci dziękuje Dylan. - powiedziałam z uśmiechem.
- Do usług. - zaśmiał się chłopak.
Wyszłam z pastwiska i zamknęłam bramkę.
- No, chodź ty mój uciekinierze. - powiedziałam do ogierka, który szedł dostojnie.
Wprowadziłam na chwilę go do boksu i poszłam po szczotki oraz to co potrzebne mi będzie do treningu. Ogier był bardzo brudny miał tyle zaklejek, że odechciało mi się go czyścić. No, ale cóż chciałam mieć to już za sobą, więc zabrałam się jak najszybciej za wyczyszczenie go. Ogier się nie cierpliwił i chciał by jak najszybciej już skończyć te czyszczenie. 
- No dobra zostały mi jeszcze kopyta i twój piękny ogonek, no i oczywiście grzywa. - powiedziałam do zniecierpliwionego ogra. 
Po wyczyszczeniu kopyt zabrałam się za ogon i grzywę. Chyba najdłużej czesałam grzywę. Jeszcze zrobiłam mu warkoczyki na grzywie i ogonie. Przygotowałam go, a następnie zapięłam wzięłam bat i poszłam na maneż. Gdy weszłam od razu wprowadziłam Mada na dużą woltę i poprosiłam o żywego stępa. Ogier szedł żwawo i pięknie się prezentował, dotego te warkoczyki dodawały mu uroku. Po kilku minutach stępa dałam komendę by się zatrzymał. Na początku ogier ignorował mnie, lecz później widać było, że się starał. Po kilku próbach, wkońcu się udało. Zmieniłam stronę i zrobił to samo, czyli zatrzymania na komendę. Po kilkunastu minutach powiedziałam stanowczym głosem KŁUS. Ogier od razu zareagował na moje polecenie. Wystrzelił jak strzała. Ja jednak nie chciałam by ogier tak pędził, więc głosem go uspokajałam, a on zwalniał do wolniejszego kłusa. Przez dłuższy czas ogier tak sobie kłusował, lecz po dłuższym czasie zmieniłam stronę i znowu zakłusował. Ładnie wydłużał krok, świetnie mnie słuchał. Myślałam, że będzie gorzej. Zaraz potem poprosiłam ogierka o przejścia z kłusa do stępa i ze stępa do kłusa. Na początku nie było rewelacji, ale potem już szło mu owiele lepiej. Ogier nawet zaczynał się zbierać. No dobra teraz postanowiłam poćwiczyć unoszenie głowy w stępie, w kłusie i gdy przejdę do galopu to też i w galopie. W stępie świetnie sobie dawał radę z unoszeniem głowy, ale gdy zakłusował już gorzej. Gdy wkońcu wyszło to ćwiczenie dałam sygnał do galopu. Ogier ładnie galopował. Parę minut galopu na jedną stronę i parę na drugą. Na koniec odpiełam linkę i odłożyłam ją teraz ogier był bez linki. Zarządałam kłusa trochę się buntował i chciał mi zrobić figla zawrócić w drugą stronę, lecz zagoniłam go. Gdy wszystko wykonywał poprawnie to na sam koniec wykonałam z nim jeszcze cofnięcia i ukłony. Wszystko super byłam bardzo szczęśliwa, bo idzie mu coraz lepiej. Dałam mu cuksy i poszłam go zaprowadzić do boksu. 

2 komentarze:

  1. Wirtualny Hipodrom "Tolworth" - podejście drugie! Zapraszam! http://WH-Tolworth.blogspot.com / Blacky

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratuluję, klacz Carmargue jest Wasza ;)
    Czekam na boks.
    x. Boksi

    OdpowiedzUsuń