IMIĘ KONIA: Night Fury
JEŹDZIEC: Anita
RODZAJ TRENINGU: ujeżdżenie
MIEJSCE: kryta hala
DATA: 12.11.14r.
WYSTĄPILI: w sumie to prawie wszyscy ;D
Wszyscy nowi pracownicy rozpakowali się
już w swoich pokojach w domu gościnnym. Po zjedzeni wczesnej
wspólnej kolacji w postaci grilla, cała załoga RR udała się
na krytą halę. Mieliśmy się bliżej poznać i chociaż niektórzy
najchętniej prysnęli by stamtąd w podskokach - musieli zostać i
uczestniczyć w zajęciach.
- Jak w podstawówce... -
mruknął niezadowolony Axel, oparty o ścianę z rękami w
kieszeniach jeansów.
Wywróciłam oczami i głośno
westchnęłam.
- Tak będzie lepiej dla nas
wszystkich, serio. Lepiej mieć to szybko za sobą i potem nie
będzie problemów.
Zajęliśmy miejsca na najniższym
rzędzie trybun.
- Ruska, pospieszmy się... -
błagalnie zawołała Val, siedząca na drugim końcu. - Mamy
jeszcze dziś jazdy.
- Dobra, to może przeprowadzimy
skróconą wersję. Każdy się przedstawi, apotem wylosujemy
osobę, która wsiądzie na konia i pokaże, co potrafi?...
- To może przedstawiajmy się i
dodatkowo podajmy imiona wszystkich osób jaki były przed
nami. Utrwalające pamięć – zaproponowała Lou, a ja szybko się
zgodziłam. Od razu również zaproponowałam, że będę
pierwsza.
- Jestem Ruska.
- Nie ma tak, dawaj imiona.
- Ale nikogo przede mną nie było...
- Masz trudniej – Ufo wytknęła
język i zadowolona z siebie rozsiadła się wygodniej na
rozkładanym fotelu.
Wymieniłam wszystkich i byłam z
siebie bardzo, bardzo dumna. Dalej radzili sobie równie
dobrze, bo w gruncie rzeczy nie trudno było zapamiętać piętnaście
osób.
- Barbie, książę Kaspian, Ania z
Zielonego Wzgórza... Niezidentyfikowany Obiekt Latający...
więcej nie pamiętam. - Ax rozejrzał się jeszcze po naszych
twarzach, udając zamyślenie, a potem zeskoczył na ziemie i
stwierdził, że na dziś skończył.
- Wzruszyłam ramionami.
- To kto wsiada?
Kilka osób wyrwało się z
rękami do góry. Mając do dyspozycji jedną monetę
wyłoniliśmy zwycięzce metodą „orzeł czy reszka”. Wygrała
Anita.
Miała sobie wybrać dowolnego konia, a
Vienne poszła z nią, by doradzić. Cierpliwie czekaliśmy aż wrócą
gotowe do jazdy. W końcu po kilku minutach na halę wkroczył Night
Fury.
W sumie byłam zadowolona, bo konik
zaczyna starty w zawodach i teraz przydadzą mu się treningi. Tym
bardziej, że Anita dobrze radziła sobie w jego dyscyplinie.
Rozmowy ucichły, a dziewczyna sprawnie
wskoczyła na grzbiet karego wałacha. Ustawiła sobie długość
puślisk i z nienaganną postawą ruszyła stępem. Koń od razu
wyczuł, że z tą panią nie ma żartów.
- Bez szaleństw – powiedziała
głośniej Meg, która spędzała z nim najwięcej czasu. No i
Sky. Ten koń był pupilkiem młodej, ale akurat nie było jej z
nami na hali.
- Jest grzeczny, szaleństw nie
będzie – odparła pewna siebie amazonka i delikatnie
przyspieszyła. Z jej miny wywnioskowałam, że jest zadowolona z
pierwszego wrażenia. Karus zaczął się ganaszować niemal od
razu.
Już w połowie pierwszego okrążenia
zaczęła robić wolty, by konik nie miał czasu na nudę. Ale raczej
mu to nie groziło, był strasznie ciekawy nowej osoby i pilnie
słuchał każdego sygnału. Miło patrzyło się na tę pracę.
Obserwowaliśmy w skupieniu jak Anita
nakłania Fury'ego do zatrzymania i zrobienia zwrotu na zadzie. Po
kilkunastu krokach nastąpił zwrot na przodzie, a po całym
okrążeniu – cofanie. Koń wyraźnie chciał robić to, co
polecała mu amazonka. Chętnie podchodził do każdego ćwiczenia i
starał się wykonywać je jak najlepiej. Para utrzymywała żwawe
tempo, a wałach ciągle był na kontakcie i się ganaszował.
Dość często zmieniali kierunki. A to
przeż przekątną, a to przez półwoltę, a to jeszcze
inaczej. Generalnie – cały czas coś. Koń wyraźnie chciał już
kłusować, ale amazonka pozwoliła mu na to dopiero po dłuższej
chwili. Chciała mieć pewność, że całkiem podporządkowała
sobie wierzchowca. Kiedy już wiedziała, że wszystko będzie dobrze
– wypchnęła go do kłusa. Fury od razu ruszył fajnym tempem.
Zaprezentował się od najlepszej strony, bo pięknie podnosił
kopytka, szedł złożony z wyraźnie zaangażowanym zadem. Wyglądał
tak, jak przystało na dobrego konia ujeżdżeniowego.
Wykonali po jednym pełnym okrążeniu
na obie strony, a następnie przeszli do ćwiczeń. Było mnóstwo
wolt, na których Fury ślicznie się wyginał. Byłam pod
wrażeniem jego postawy i zachowania, bo nawet jak na niego, to było
coś.
Bardzo chętnie przyspieszał i
pozwalał się prowadzić. Nie miał najmniejszych problemów z
odbiorem sygnałów wysyłanych przez Nitę.
Ćwiczyli przejścia między stępem, a
kłusem i na odwrót a także te widoczne przy zmianie tempa.
Anita chciała, by koń płynnie przyspieszał albo zwalniał, bez
jakichś brzydkich elementów. Wyglądało to coraz lepiej.
Kłusowali bardzo długo. Wykonywali
przeróżne rysunki na płaszczyźnie całej hali lub jej
fragmentów. Między innymi ósemki albo serpentyny o
coraz większej licznie brzuszków.
Night Fury dawno nie był tak porządnie
rozkłusowany i pozytywnie wymęczony ćwiczeniami.
Anita dała mu chwilę przerwy w stępie
swobodnym, by po mniej więcej minucie znowu zebrać wodze,
zakłusować, a potem zagalopować. Najwyraźniej nie spodobało jej
się bo zwolniła i ruszyła galopem po kilku sekundach. Tym razem
pochwaliła konika głosem i pozwoliła mu się rozluźnić w
szybszym tempie. Troszkę po parskał i pomachał głową, ciesząc
się luzem. Szybko zaczął zbierać się sam, więc dziewczyna
skróciła wodze, by mieć z nim lepszy kontakt i zmieniła
kierunek poprzez przekątną z lotną zmianą nogi. Koń wykonał to
dość ładnie. Wkrótce po tym na nowo zaczęły się
ćwiczenia.
Nita zauważyła, że w galopie Fury
nie pracuje już tak dobrze i trochę usztywnia się na zakrętach.
Zaczęła intensywną pracę na woltach, by uzyskać ładne, poprawne
wygięcia ciała konia. Karus szybko załapał o co jej chodzi o od
tej pory starał się kontrolować swoje ruszy. Po ćwiczeniach nad
wielokrotnym zmianie nogi (co kilka taktów) przyszedł czas na
przejścia między wszystkimi chodami. Koń był już spocony, więc
podejrzewałam, że to już końcówka.
Przejścia wychodziły raz lepiej, raz
gorzej. Generalnie ładniej radził sobie z przyspieszaniem.
Zatrzymania z galopu na początku były mocno nijakie, ale po kilku
próbach w końcu wyszło świetnie.
Na koniec zrobili jeszcze po dwa luźne
okrążenia w kłusie i zwolnili do stępa. Anita poklepała konia i
dała mu luźne wodze, a ten natychmiast opuścił łepek do ziemi.
Po dziesięciu minutach zsiadła i
odprowadziła konie do stajni.
- Dobra jest – stwierdziła nieco
niechętnie Valentine.
- Kary chodził jak w zegareczku...
- dodał Harry, a kilka osób mu przytaknęło.
- On zawsze tak chodzi. - Megan
wzruszyła ramionami i wstała, by opuścić halę. - Idę do
siebie, rano karmię konie.
- Zazdrościsz jej – powiedział
Kyle ze śmiechem, ale nie pozostała mu dłużna. Z jadowitym
uśmieszkiem prawie podniosła go, łapiąc za koszulę i wysyczała,
że „nie zazdrości nikomu”.
Potem w lepszym humorze wyszła.
Rozmawialiśmy jeszcze chwile i czułam, że jakoś się zgramy. Na
pewno czeka nas parę kłótni, ale ostatecznie będzie dobrze.
Rozeszliśmy się do pokoi, bo jutro kolejne treningi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz