poniedziałek, 10 listopada 2014

Trening ujeżdżeniowy

IMIĘ KONIA: Night Fury
JEŹDZIEC: Anita
RODZAJ TRENINGU: ujeżdżenie
MIEJSCE: kryta hala
DATA: 12.11.14r.
WYSTĄPILI: w sumie to prawie wszyscy ;D


Wszyscy nowi pracownicy rozpakowali się już w swoich pokojach w domu gościnnym. Po zjedzeni wczesnej wspólnej kolacji w postaci grilla, cała załoga RR udała się na krytą halę. Mieliśmy się bliżej poznać i chociaż niektórzy najchętniej prysnęli by stamtąd w podskokach - musieli zostać i uczestniczyć w zajęciach.
- Jak w podstawówce... - mruknął niezadowolony Axel, oparty o ścianę z rękami w kieszeniach jeansów.
Wywróciłam oczami i głośno westchnęłam.
- Tak będzie lepiej dla nas wszystkich, serio. Lepiej mieć to szybko za sobą i potem nie będzie problemów.
Zajęliśmy miejsca na najniższym rzędzie trybun.
- Ruska, pospieszmy się... - błagalnie zawołała Val, siedząca na drugim końcu. - Mamy jeszcze dziś jazdy.
- Dobra, to może przeprowadzimy skróconą wersję. Każdy się przedstawi, apotem wylosujemy osobę, która wsiądzie na konia i pokaże, co potrafi?...
- To może przedstawiajmy się i dodatkowo podajmy imiona wszystkich osób jaki były przed nami. Utrwalające pamięć – zaproponowała Lou, a ja szybko się zgodziłam. Od razu również zaproponowałam, że będę pierwsza.
- Jestem Ruska.
- Nie ma tak, dawaj imiona.
- Ale nikogo przede mną nie było...
- Masz trudniej – Ufo wytknęła język i zadowolona z siebie rozsiadła się wygodniej na rozkładanym fotelu.
Wymieniłam wszystkich i byłam z siebie bardzo, bardzo dumna. Dalej radzili sobie równie dobrze, bo w gruncie rzeczy nie trudno było zapamiętać piętnaście osób.
- Barbie, książę Kaspian, Ania z Zielonego Wzgórza... Niezidentyfikowany Obiekt Latający... więcej nie pamiętam. - Ax rozejrzał się jeszcze po naszych twarzach, udając zamyślenie, a potem zeskoczył na ziemie i stwierdził, że na dziś skończył.
- Wzruszyłam ramionami.
- To kto wsiada?
Kilka osób wyrwało się z rękami do góry. Mając do dyspozycji jedną monetę wyłoniliśmy zwycięzce metodą „orzeł czy reszka”. Wygrała Anita.
Miała sobie wybrać dowolnego konia, a Vienne poszła z nią, by doradzić. Cierpliwie czekaliśmy aż wrócą gotowe do jazdy. W końcu po kilku minutach na halę wkroczył Night Fury.
W sumie byłam zadowolona, bo konik zaczyna starty w zawodach i teraz przydadzą mu się treningi. Tym bardziej, że Anita dobrze radziła sobie w jego dyscyplinie.
Rozmowy ucichły, a dziewczyna sprawnie wskoczyła na grzbiet karego wałacha. Ustawiła sobie długość puślisk i z nienaganną postawą ruszyła stępem. Koń od razu wyczuł, że z tą panią nie ma żartów.
- Bez szaleństw – powiedziała głośniej Meg, która spędzała z nim najwięcej czasu. No i Sky. Ten koń był pupilkiem młodej, ale akurat nie było jej z nami na hali.
- Jest grzeczny, szaleństw nie będzie – odparła pewna siebie amazonka i delikatnie przyspieszyła. Z jej miny wywnioskowałam, że jest zadowolona z pierwszego wrażenia. Karus zaczął się ganaszować niemal od razu.
Już w połowie pierwszego okrążenia zaczęła robić wolty, by konik nie miał czasu na nudę. Ale raczej mu to nie groziło, był strasznie ciekawy nowej osoby i pilnie słuchał każdego sygnału. Miło patrzyło się na tę pracę.
Obserwowaliśmy w skupieniu jak Anita nakłania Fury'ego do zatrzymania i zrobienia zwrotu na zadzie. Po kilkunastu krokach nastąpił zwrot na przodzie, a po całym okrążeniu – cofanie. Koń wyraźnie chciał robić to, co polecała mu amazonka. Chętnie podchodził do każdego ćwiczenia i starał się wykonywać je jak najlepiej. Para utrzymywała żwawe tempo, a wałach ciągle był na kontakcie i się ganaszował.
Dość często zmieniali kierunki. A to przeż przekątną, a to przez półwoltę, a to jeszcze inaczej. Generalnie – cały czas coś. Koń wyraźnie chciał już kłusować, ale amazonka pozwoliła mu na to dopiero po dłuższej chwili. Chciała mieć pewność, że całkiem podporządkowała sobie wierzchowca. Kiedy już wiedziała, że wszystko będzie dobrze – wypchnęła go do kłusa. Fury od razu ruszył fajnym tempem. Zaprezentował się od najlepszej strony, bo pięknie podnosił kopytka, szedł złożony z wyraźnie zaangażowanym zadem. Wyglądał tak, jak przystało na dobrego konia ujeżdżeniowego.
Wykonali po jednym pełnym okrążeniu na obie strony, a następnie przeszli do ćwiczeń. Było mnóstwo wolt, na których Fury ślicznie się wyginał. Byłam pod wrażeniem jego postawy i zachowania, bo nawet jak na niego, to było coś.
Bardzo chętnie przyspieszał i pozwalał się prowadzić. Nie miał najmniejszych problemów z odbiorem sygnałów wysyłanych przez Nitę.
Ćwiczyli przejścia między stępem, a kłusem i na odwrót a także te widoczne przy zmianie tempa. Anita chciała, by koń płynnie przyspieszał albo zwalniał, bez jakichś brzydkich elementów. Wyglądało to coraz lepiej.
Kłusowali bardzo długo. Wykonywali przeróżne rysunki na płaszczyźnie całej hali lub jej fragmentów. Między innymi ósemki albo serpentyny o coraz większej licznie brzuszków.
Night Fury dawno nie był tak porządnie rozkłusowany i pozytywnie wymęczony ćwiczeniami.
Anita dała mu chwilę przerwy w stępie swobodnym, by po mniej więcej minucie znowu zebrać wodze, zakłusować, a potem zagalopować. Najwyraźniej nie spodobało jej się bo zwolniła i ruszyła galopem po kilku sekundach. Tym razem pochwaliła konika głosem i pozwoliła mu się rozluźnić w szybszym tempie. Troszkę po parskał i pomachał głową, ciesząc się luzem. Szybko zaczął zbierać się sam, więc dziewczyna skróciła wodze, by mieć z nim lepszy kontakt i zmieniła kierunek poprzez przekątną z lotną zmianą nogi. Koń wykonał to dość ładnie. Wkrótce po tym na nowo zaczęły się ćwiczenia.
Nita zauważyła, że w galopie Fury nie pracuje już tak dobrze i trochę usztywnia się na zakrętach. Zaczęła intensywną pracę na woltach, by uzyskać ładne, poprawne wygięcia ciała konia. Karus szybko załapał o co jej chodzi o od tej pory starał się kontrolować swoje ruszy. Po ćwiczeniach nad wielokrotnym zmianie nogi (co kilka taktów) przyszedł czas na przejścia między wszystkimi chodami. Koń był już spocony, więc podejrzewałam, że to już końcówka.
Przejścia wychodziły raz lepiej, raz gorzej. Generalnie ładniej radził sobie z przyspieszaniem. Zatrzymania z galopu na początku były mocno nijakie, ale po kilku próbach w końcu wyszło świetnie.
Na koniec zrobili jeszcze po dwa luźne okrążenia w kłusie i zwolnili do stępa. Anita poklepała konia i dała mu luźne wodze, a ten natychmiast opuścił łepek do ziemi.
Po dziesięciu minutach zsiadła i odprowadziła konie do stajni.
- Dobra jest – stwierdziła nieco niechętnie Valentine.
- Kary chodził jak w zegareczku... - dodał Harry, a kilka osób mu przytaknęło.
- On zawsze tak chodzi. - Megan wzruszyła ramionami i wstała, by opuścić halę. - Idę do siebie, rano karmię konie.
- Zazdrościsz jej – powiedział Kyle ze śmiechem, ale nie pozostała mu dłużna. Z jadowitym uśmieszkiem prawie podniosła go, łapiąc za koszulę i wysyczała, że „nie zazdrości nikomu”.

Potem w lepszym humorze wyszła. Rozmawialiśmy jeszcze chwile i czułam, że jakoś się zgramy. Na pewno czeka nas parę kłótni, ale ostatecznie będzie dobrze. Rozeszliśmy się do pokoi, bo jutro kolejne treningi...  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz